- Spodobałaś mu się i wiesz o tym dobrze. - Powiódł wargami po jej szyi. - A w

żyje. Ty byłeś wspaniały. A we mnie też jest sporo siły, jak może zauważyłeś. - Tak. To jedna z twoich najwspanialszych zalet. Trwali we wzajemnym uścisku przez długą chwilę. - Co z Fortem i Rushem? - Wyliżą się. - Dzięki Bogu. Obydwaj dzielnie mnie bronili, ale nie mieli szans. - Wiem. - Alec przymknął oczy i pocałował ją w policzek. - Becky. - Co, kochany? - Kocham cię - wyszeptał ledwo dosłyszalnie. Teraz wypowiadał te słowa bez żadnego trudu. - Nie przypuszczałem nigdy, że mógłbym kochać kogoś tak mocno. - W jego głosie zabrzmiało coś takiego, czego nigdy przedtem nie słyszała, jakiś nowy, zdecydowany ton. - Nigdy już nie spuszczę cię z oka. Mam nadzieję, że nie weźmiesz mi tego za złe. - To wspaniała perspektywa. - Ostrożnie starła mu smugę brudu z twarzy. - Widzę, mój drogi, że masz wielką ochotę coś mi powiedzieć. - Widzisz, ja... ja po prostu stałem się kimś innym. Odmieniłaś mnie. - A ty byłeś zawsze po mojej stronie. Lojalny, rycerski i dzielny. Zdobyłeś mnie na zawsze. Masz prawdziwy talent do ratowania. - Cieszę się, że tak myślisz. Ale obydwoje wiemy, że ty też mnie uratowałaś. I to nie tylko teraz, na tym przeklętym urwisku. Przerwało im donośne rżenie. Obydwoje wybuchnęli śmiechem, gdy wielki koński https://kobietaistyl.pl - Żona Pembertona narzucała ci się przez cały wieczór. - Nie, nie, tu trzeba profesjonalistki! - Rush sięgnął do kieszeni i wyjął z niej najnowsze wydanie Poradnika londyńskiego rozpustnika. - Napijmy się! - Draxinger, właściciel ekwipażu, otworzył wyłożony atłasem schowek i podał Alecowi kryształową karafkę najlepszego francuskiego koniaku. Alec podziękował i pociągnął spory łyk, a potem przekazał trunek Rushowi. Tymczasem Fort wertował strony Poradnika, pełne nazwisk i adresów. - Ułóżmy menu na dzisiejszą noc - zaczął wesoło. - Na przystawkę bliźniaczki Summerson. - Doskonały wybór. - Na pierwsze danie... hm... może hiszpańska senorita Blanca? To brzmi intrygująco. Wprawdzie jest nowa, ale wszyscy ją chwalą. Albo Kate Gosset, zawsze bardzo apetyczna. - Och, cóż za piersi - stęknął Rush.

jak pod wrogą okupacją i nikt nie mógł ich od niej wyzwolić. Kilku Kozaków spało wprost na ziemi, wokół ognisk, inni wsparci na końskich grzbietach. Ustawili na kształt stożka zetknięte czubkami długie lance, którymi - jak mówił jej Michaił - uczyli się władać od wczesnej młodości, póki nie doszli do mistrzostwa w przebijaniu nimi piechoty. Nie mówiąc już o zręczności, z jaką władali wszelką inną bronią. - Skąd to wzburzenie, kuzynko? - głos Michaiła wdarł się nagle w jej myśli. Becky Sprawdź - Wiem - westchnęła Alice, zerkając w stronę sceny, gdzie trwała próba. - Przyjechałeś mnie skontrolować. Jasper skwitował tę uwagę wzruszeniem ramion. Isabella zauważyła, że sprawdził, czy ochroniarze są na miejscach. - Nie zapominaj, moja droga, że jestem prezesem tej instytucji. Mam więc prawo wiedzieć, co się w niej dzieje. Poza tym właśnie trwają próby sztuki napisanej przez moją żonę. Chyba wypada, żebym wykazał zainteresowanie? - Owszem, ale i tak wiem, że chciałeś zobaczyć, czy się nie przepracowuję. - W głosie Alice była frustracja, ale i czułość. Wstała z fotela i całując męża w policzek, poprosiła: - Bello, powiedz jego Książęcej Wysokości, że cały czas bardzo na siebie uważam. - To prawda, Wasza Wysokość. - Dziękuję, Isabello. Wiem, że w dużym stopniu to pani zasługa. - Lekki uśmiech złagodził surowe oblicze księcia. - Widzisz, Bello? - Rozbawiona Alice wzięła męża pod ramię. - Wcale nie przesadziłam, mówiąc, że Jasper najchętniej zatrudniłby dla mnie opiekunkę. Gdybyś do mnie nie przyjechała, musiałabym chodzić wszędzie w towarzystwie dwumetrowego, wytatuowanego zapaśnika. - Cieszę się, że cię od tego uchroniłam - rzekła Bella. Zaskoczyło ją uczucie, jakiego doznała, obserwując książęcą parę. Czyżby to była zazdrość? Śmieszne, ale naprawdę ją poczuła. Jasper i Alice byli tak bardzo w sobie zakochani, że potęga uczucia tworzyła wokół nich niezwykłą aurę. Czy zdawali sobie sprawę, że dostali od losu niezwykle rzadki dar? - Skoro już przeszkodziłem - odezwał się książę - to może uda mi się namówić cię, żebyś towarzyszyła mi podczas lunchu z amerykańskim senatorem? - Z tym jankesem z Maine? - Tak jest. Wrócimy do pałacu akurat wtedy, gdy Marissa będzie się budziła. - Myślałam, że po południu masz jakieś spotkanie.