że ktoś ją śledzi, żadnych włamań do domu.

zauważony, jeśli nie przez Keenana, to przez Dean. - Wiem, że to głupie pytanie, pani Finch - sumitował się szczerze inspektor - ale nie sądzę, aby ktoś z nas kiedykolwiek nauczył się, co trzeba mówić w takiej chwili. - To nie może być łatwe - przyznała uprzejmie Sandra. Była bardzo blada, ale dość opanowana. Oczywiście Keenan wiedział, że ten spokój jest pozorny, gdyż prawda nie dotarła jeszcze do niej w pełni, a poza tym kobieta musiała się liczyć z obecnością dziecka. - Kiedy pani uzna, że nadszedł czas, by powiedzieć Irinie o matce, być może przyda się pani jakieś wsparcie. W takich sytuacjach świetnie się sprawdza Karen, to znaczy konstabl Dean. Karen Dean zostawiła czajnik, który właśnie napełniała, i podeszła do stołu. - Nie będę się wtrącać - zapewniła - jeśli pani sobie nie życzy, pani Finch. - Sandra, jeśli nie ma pani nic przeciwko temu - powiedziała http://www.zdrowezeby.com.pl/media/ - Ty oszuście - rzuciła ze śmiechem, idąc do drzwi. 121 Przez następne dwa tygodnie Maggie ciężko pracowała. Cały jeden weekend poświęciła na sprzątanie pawilonu dla robotników: lada dzień miało się pojawić pierwszych trzech, których Whit odnalazł sobie tylko wiadomymi sposobami. Przez kolejny weekend gotowała dla Tannerów, a potem po nich sprzątała. Ash ściągnął braci na ranczo, żeby pomogli mu spędzić bydło z pastwisk, co się w końcu, przy niemałym wysiłku, udało. Cały czas musiała też zajmować się, co zrozumiałe, Laurą. W międzyczasie wspólnie z Ashem uporządkowali papiery po jego ojcu i posegregowali jego rzeczy

inspektora, ale jeśli słyszała słowa, skierowane do jej zięcia, którego twarz z czerwonej zrobiła się nagle blada jak ściana, to i tak nie była w stanie pojąć ich sensu. Przez cały czas słyszała tylko przeraźliwe krzyki jedynego dziecka zamordowanej córki. Pomyślała, że Sprawdź Allbeury wrócił do domu, gdzie w błękitnym gabinecie od rana pracował nad jego komputerem Winston Cook, młody człowiek, polecony mu przez Adama Lermana. Rzeczywiście był bardzo młody - przystojny, czarny chłopak z postawionymi na żel włosami, zielonym cieniem na powiekach, niewzruszenie przekonany o swych zdolnościach. - Jeśli ktoś się włamał do pańskiego komputera - obwieścił na wstępie - to z pewnością go namierzę, no, chyba że to jakiś guru. Nawet gdyby Adam nie wyśpiewywał hymnów pochwalnych na jego temat, Allbeury i tak uznałby Cooka za godnego zaufania.