R S

w obłokach. Wcześniej nigdy tego nie robił, ale ostatnio to mu się zdarzało coraz częściej. Znowu myślał o Pii. Sięgnął do stosu papierów leżących na biurku i przerzucił je pobieżnie. Nawet gdyby z Pią poszło mu tak, jak sobie życzył, i tak musi znaleźć nianię, ale na samą myśl, że z grona zdenerwowanych dziewczyn musi wybrać najbardziej odpowiednią... Dlaczego nie udało mu się przekonać Pii? Przez ostatni tydzień prawie jej nie widywał. Jutro Pia leci do Afryki. Wiedział o tym od Antonyego. - Wasza Wysokość? Mogłabym pomóc? Zamrugał. Znowu wpatrywał się w dal i myślał o niebieskich migdałach. - Przepraszam. Nie mogę się skupić. - Widzę. - Teodora uniosła brwi. - Może przejrzę te aplikacje? - Nie, dziękuję. Już to zrobiłem. Teraz muszę osobiście porozmawiać z kandydatkami. - Sekretarka skinęła głową. - Do której potrwają dzisiejsze rozmowy? - Powinny się skończyć koło szóstej. Wasza Wysokość http://www.zdrowezeby.com.pl domu, skoro już przyzwyczaiły się do nowego miejsca, ale nie była pewna reakcji męża. W Fontaine House rodzice kazali trzymać je w pokoju przylegającym do jej sypialni. Córkę też najchętniej zamknęliby w klatce. Do późna wyglądała przez okno, ale tej nocy nie zobaczyła żadnych tajemniczych postaci. Sinclair zapewne wybrał inne miejsce na tajne spotkania. Wyjaśnił, że udawał pijanego, żeby rozmówcy czuli się swobodniej. Oznaczało to, że już wcześniej stosował tę taktykę. I jego przyjaciele również. Pytanie brzmiało: po co? Powiedział, że wrócił do Anglii, by znaleźć mordercę brata. Widocznie

boksu karmił kucyka jabłkiem. Puls jej przyspieszył jak zawsze na jego widok. - Dzień dobry - powiedziała. -Jak zakupy? - spytał. - Bardzo udane. Jak Stary Joe? - Nabrał trochę ciała i ktoś mógłby go przez pomyłkę Sprawdź się pierwszy i podniósł Marleya, chwytając go za klapy surduta. - Co to ma znaczyć? - wybuchnął Madsen, odpychając napastnika. - Chyba nie myślałeś, że uda ci się umknąć kary za zabicie mojego brata? - ryknął Grafton, wyciągając pistolet. - Nie wiem, o czym mówisz! - Nie? - Sin zdzielił go łokciem w żebra i kiedy nieszczęśnik zgiął się wpół, szepnął mu do ucha: - Graj dalej. Później wszystko ci wyjaśnię. - Nie! Sinclair przytknął mu lufę do skroni.