prędzej znikając z mieszkania chłopaka, zostawiając go z mętlikiem w głowie.

zamiaru mówić jej o lady Campion. - Przestraszyłeś mnie tam, przy stole, Alec. - Ty mnie też, kiedy uciekłaś. Jakże mam cię chronić, jeśli nie chcesz przy mnie zostać? - Musiałam wyjść, żeby cię stamtąd wyciągnąć. Nie było innej rady. Jakże hulaka ma sobie poradzić z upartą dziewczyną, która najwyraźniej ma rację? - Do licha, Becky, czy nie możesz ustąpić? Ani trochę? - A czy ty nie zażądasz kolejnego ustępstwa, jeżeli tak zrobię? Alec z desperacją spojrzał w niebo, jakby się bał, że runie mu na głowę. Do rozpaczy doprowadzili go nie Kozacy czy karty, tylko pewna bystra dziewczyna. Po dłuższej chwili westchnął. Oszukiwanie jej nie miało sensu. - No dobrze, panno Ward, wygrałaś. Owszem, hazard to mój problem. Ale powiem ci coś jeszcze, nie jestem głupi. - Nigdy tak nie twierdziłam. - Potrafię się trzymać w ryzach. Nie doceniasz mnie. Dobrze wiem, o jak wysoką stawkę przyjdzie mi grać. Becky, po namyśle, powoli kiwnęła głową - nareszcie udobruchana. - Dziękuję za wyjaśnienia. Teraz ci wierzę. Poczuł się urażony. - Dziękuję za szczerość. - Prychnął gniewnie i odwrócił się, nadal zachmurzony. - Jedźmy już do Brighton - burknął i, nie czekając na jej odpowiedź, zagwizdał głośno, http://www.wojskogedeona.pl/media/ od kredki łzy. To wszystko przez tego blondyna! Na pewno to jego wina! To przez niego książę go nie chce! Jego dłoń aż zacisnęła się ze złości na kołdrze. Miał ochotę rozszarpać tamtego przystojnego mężczyznę. Ale najpierw musiał się komuś wyżalić. Sięgnął po telefon, wybierając znany mu z pamięci numer. - Karol – pociągnął nosem. – On mnie nie chce! – wybeczał do słuchawki, znów się rozklejając. – On mnie nie chce, rozumiesz?! - Kto? – zapytał podenerwowany chłopak. Rzadko kiedy jego przyjaciel tak się zachowywał i dzwonił do niego zapłakany. - Książę! Nie chce mnie, bo ma innego! - Za chwilę będę – powiedział szybko, a w telefonie słychać było odgłosy kroków. - On nie chce księżniczki! – dodał jeszcze, kolejne czarne łzy pociekły po jego policzkach. Czuł się okropnie, taki pusty.

zdenerwowaniem wpatrywał się drewno. Zapukać czy może sobie pójść? Przełknął ślinę. Zapuka! W końcu to jest jego książę z bajki! Nie może go stracić! Przecież tak długo go szukał, a teraz miałby sobie odpuścić przez głupią nieśmiałość? Nie! Uniósł dłoń, pukając wreszcie cicho. Serce łomotało mu w piersi, a on co chwilę Sprawdź Obydwoje legli na ziemi, dysząc z wyczerpania. Żywi i cali. - Nic ci się nie stało? - spytał. - Nie, a tobie? Zaprzeczył, wspierając się na łokciach. - Ocaliłaś mi życie. Beeky, leżąc na plecach, zdołała tylko westchnąć. - Teraz wyrównaliśmy rachunki. Przynajmniej ja tak uważam. Alec pocałował ją, najmocniej jak mógł. Becky z zapałem oddała mu pocałunek. - Och, Boże - odetchnął, wspierając czoło o jej policzek - a już myślałem, że cię utracę. Drżącą ręką pogładził jej włosy. - Czy na pewno wszystko w porządku? - Na pewno. I przybyłeś na czas, żeby mnie ratować. Wiedziałam, że tak właśnie będzie. - Wszystko to stało się z mojej winy. Gdybym się wtedy nie wygadał przed Evą...