- Jak się masz, Barlow.

podejrzanych. - Słuchaj, Jake, na tej liście jest twoja przeciwniczka. MoŜesz sobie wyobrazić, Ŝe Gretchen Halifax ma konia, którego trzyma na farmie Windcroftów? - zapytał ze śmiechem Connor. - A ja sądziłem, Ŝe kandydatce na burmistrza wręcz nie wypada dosiadać konia. - Oczywiście - poparł go Logan. - A w dodatku ten koń wabi się Silver Dollar. Mark uśmiechnął się i mruknął coś pod nosem. Gavin zaszurał krzesłem, usiłując wyraźnie zaprowadzić porządek w obradach. - Jest jeszcze jeden powód - zaczął - dla którego zwołałem to zebranie. Zwrócono mapę. - Co?! - wykrzyknęło chórem pięciu męŜczyzn. - Tak. Zadzwonił do mnie dyrektor Muzeum Królewskiego, Ŝe zwrócono mapę wraz z liścikiem. - Jakim liścikiem? - zapytał Thomas Devlin. - Liścikiem z przeprosinami. Odręcznym. - A czy ta osoba wspomniała, dlaczego ukradła mapę? - spytał Jake. - Tak. śe niby chciała ją uchronić przed złodziejami - oznajmił Gavin, kładąc kartkę na środku stołu. Logan zachichotał. http://www.twa-bielizna.net.pl - Cześć, Mark - zaczął Jake. - Jutro o ósmej wieczór odbędzie się spotkanie w klubie. Przyjdziesz? - Oczywiście. - A co z Eriką? Czy Chrissie ma się nią zająć? - Nie. Alli zgodziła się, Ŝe do powrotu pani Tucker będzie opiekować się małą, chyba Ŝe znajdę osobę godną zaufania. - Alli? - Tak. - Będzie zarazem twoją asystentką, jak i niańką Eriki? Mark uśmiechnął się, wyobraŜając sobie zdziwioną minę Jake’a. - Nie, do biura wezmę kogoś, kogo mi poleci agencja, więc Alli będzie niańką na pełnym etacie. - Dlaczego, do diabła, wrobiłeś ją w to?

Nie, zdecydował, panna Stoneham nie może być panną Hastings-Whinborough. Jeśliby tak było, to Jameson nie¬chybnie by to odkrył. Ale czy to nie dziwne, że spadkobier¬czyni Hastingsów okazuje się krewną pani Stoneham? Może ona i panna Stoneham są kuzynkami, co tłumaczyłoby podobny kolor włosów. W każdym razie panna Stoneham ma wygląd i maniery damy. Lysander, jak określała to ciotka, był przewrażliwiony na punkcie tak zwanych „pącz¬kujących klas”, czyli wszelkiej maści nuworyszy. Z pewnoś¬cią na milę rozpoznałby taką osobę. Jednego był pewien - jakiekolwiek jest pochodzenie panny Stoneham, z pewnością nie wywodzi się z plebsu. Jego wzrok spoczął w końcu na Orianie. Od czasu wyprawy z ciotką zachowywała się inaczej. Nawet spytał lady Helenę, co między nimi zaszło, że panna aż tak się zmieniła, ale ciotka tylko roześmiała mu się w nos i rzekła: - Odbyłyśmy przyjemną przejażdżkę, Lysandrze. - Zaraz też zmieniła temat: - Nie siadaj tam, bo przygnieciesz mojego szczeniaka. Oriana była zdecydowanie nie w humorze. Zazwyczaj wieczór mijał im na przyjemnych rozmowach, ale nie tym razem. Albo wyglądała znudzona przez okno, albo rzucała zgryźliwe uwagi pod adresem panny Stoneham. Parę dni temu markizowi wydało się, że zaprzyjaźniły się z Adelą, ale to już chyba minęło. Lysander pomyślał, że zachowanie Oriany jest co najmniej nie na miejscu. Rzadko zwracała uwagę na Dianę i Gilesa, była nadmiernie opiekuńcza w stosunku do Arabelli, gdy sobie o niej przypomniała, a niegrzeczna w stosunku do panny Stoneham. Jedynymi, wobec których zachowywała się bez zarzutu, pozostali państwo Fabianowie oraz lady Helena. Sprawdź żoną lekarza. Ona i Scott Galbraith stanowili idealną parę. - Cholera - wymamrotała. - Dlaczego zawsze zakochuję się w nieodpowiednim mężczyźnie? W tej chwili usłyszała pukanie do drzwi pralni. Odwróciła się i ujrzała obiekt swoich rozmyślań. Scott ubrany był w granatową marynarkę i spodnie w kolorze khaki. Opalony i dobrze zbudowany wyglądał niczym młody Adonis. Willow, by ukryć przed nim targające nią emocje, skoncentrowała swoją uwagę na zamykaniu pralki i włączaniu odpowiedniego programu. - Coś się stało? - spytała niby od niechcenia. - Dlaczego pani uważa, że coś się stało?