na zaplecze drzwiami. Luke przeczytał wiadomość. Zgodnie z oczekiwaniami,

że nie wytrzyma. Oddechy brzuszne, przypomniała sobie. Dwa oddechy, mówiła Cecile, i napięcie zniknie. Malinda przymknęła oczy i nabrała powietrza, policzyła do dziesięciu i wypuściła. Odczekała minutę. Nic. Jeden to za mało, pomyślała. Znów nabrała powietrza. Zdążyła policzyć do sześciu, kiedy poczuła ręce Jacka obejmujące ją w pasie. Otworzyła oczy, ale zanim się zorientowała, Jack już trzymał ją na kolanach. - Co robisz? - zapytała dysząc. - Wyglądałaś, jakbyś miała za chwilę zemdleć, więc cię podtrzymałem. Malinda wyprostowała się. - Wcale nie mdlałam. To były ćwiczenia oddechowe. Jack zwolnił nieco uścisk, ale nie na tyle, by mogła wstać. 90 JEDNA DLA PIĘCIU - Żeby złagodzić ból? - zapytał z lekkim uśmieszkiem. - Nie - odparła zniecierpliwiona Malinda wygładzając http://www.toyota-hybrydy.net.pl/media/ Pragnęła, by kiedyś zdał sobie sprawę z tego, że nie potrafi już bez niej żyć. Czasami, kiedy uśmiechał się do niej w specyficzny dla siebie sposób, kładł dłoń na jej ramieniu albo spoglądał ukradkiemna jej nogi czy biust, wydawało jej się, że wygrywa. Ale potem następowały okresy, kiedy zupełnie się z nią nie widywał lub traktował bezosobowo. Wówczas Juliannę opanowywała czarna rozpacz. W takie dni myślała tylko o tym, że są sobie przeznaczeni. Że Richard jest podarunkiem od losu. I zdwajała swoje wysiłki. – Julianno? W drzwiach jej malutkiego pokoiku stała niepewnie uśmiechnięta Sandy. – Tak? – spytała, marszcząc brwi.

- Nie możesz tego zrobić - powiedziała. - Nie mów mi, co mogę, a czego nie mogę robić - zwrócił się do niej ze złością. - Myślisz, że to łatwe samemu wychowywać dzieci? Ręce sobie urabiam po łokcie, żeby dzieciaki miały wszystko, czego ja nie miałem. I jeszcze na dodatek muszę być matką i ojcem. Sprawdź -Będzie miała ciebie. -Ja jestem obca - wyszeptała. -Ja też. Laura zacisnęła pięści i warknęła ze złością: - Jesteś nieznośny! Ze złością odepchnęła się od barierki i ruszyła do środka, ale złapał ją za rękę i pociągnął za sobą w ciemne fałdy zasłon. Ledwie oddychała, tak szybko waliło jej serce. Boże, ależ z niego potężny mężczyzna. Bez trudu obejmował dłonią jej ramię. Wiatr smagał tkaniną, a ją obezwładniała jego bliskość. Jego zapach, nagłe niebezpieczeństwo kryjące się w cieniu -wszystko to wirowało dookoła, oplatało niczym nić. Zobaczyła cień pochylającej się głowy. Wiedziała, że chciałby