Szepnęła coś po cichu. Brzmiało to jak „Boże, dopomóż”. A potem odezwała się głośno:

- Pytam powa¿nie. - Oczywiscie, ¿e nie. Po co miałabys pracowac? - Nie wiem, po prostu nagle stanał mi przed oczami obraz wielkiej, głosnej sali podzielonej niskimi sciankami i pełnej urzedników, kobiet i me¿czyzn w garniturach... ja te¿ tam byłam, siedziałam przy biurku... - Umilkła i potarła palcami skronie, chcac przypomniec sobie cos wiecej. - Marla, nie przepracowałas w swoim ¿yciu ani jednego dnia - powiedział Alex i zachichotał, jakby ta mysl była niezwykle zabawna. -Bywałas w dziesiatkach ró¿nych biur, ale nigdy jako ich pracownik. - Jestes pewny? - spytała. W takim razie skad przyszło jej to do głowy? - Absolutnie. - Spojrzał na nia z ukosa i jego twarz złagodniała. -To tylko twoja wyobraznia. Albo paranoja. Zdaje sie, ¿e w jej przypadku nie ma wiekszej ró¿nicy. - Dlaczego nie powiedziałas Tomowi albo mamie, ¿e zle sie poczułas? - spytał, delikatnie dotykajac jej kolana. - Po to przecie¿ zatrudniłem pielegniarza. - Zatrzymał samochód na http://www.terazbudujemy.net.pl/media/ ¿e dzieci Fentona ju¿ o tym zapomniały. W ka¿dym razie Cherise zapomniała. Ona sie najbardziej rzuca. Prawdopodobnie z powodu swojego cholernego me¿a. Kaznodzieja. Chryste Panie. To wszystko stare dzieje. Pieprzone stare sprawy. Nie powinno sie do tego wracac. - Ojciec poradził sobie z Fentonem w taki sposób, w jaki załatwiał ka¿dego. - Nick zapamietał ojca jako tyrana. Jesli jakikolwiek człowiek zasłu¿ył sobie kiedys na miano bezwzglednego drania, to na pewno był to Samuel Jonathan Cahill. - Po swojemu. Koniec, kropka. - To bez znaczenia. Chodzi o to, ¿e Fenton dostał zapłate za swój udział w korporacji lata temu. Koniec historii. Cherise i Monty moga sami o siebie zadbac. Mam dosc własnych

Zatrzymał wóz przed garażem, wysiadł i poczuł gorący powiew późnego popołudnia. Był spocony pod pachami i na plecach. Miał wrażenie, że w miarę jak przybywa mu lat i kilogramów, każde kolejne lato w Teksasie robi się coraz bardziej gorące i uciążliwe. Minivan Peggy Sue stał w garażu, co oznaczało, że jest z dziećmi w domu. Nie mógł pojąć, dlaczego świadomość, że rodzina na niego czeka, wprawia go w przygnębienie, lecz naprawdę był w podłym nastroju. Zarówno pranie zwisające ze sznurków, jak i to, że większość krzaków pomidorów uschła w ogrodzie, nie Sprawdź - Marla! - wykrzykneła Cherise, po czym wyraz radosci na jej twarzy ustapił zmieszaniu. - Wygladasz... wygladasz bajecznie! - Kłamstwo. Marla przed godzina widziała swoje odbicie w lustrze. - Strasznie chciałam sie w koncu z toba spotkac. - Cherise ujeła reke Marli w obie dłonie i scisneła mocno. Usmiechneła sie tak szeroko, ¿e gruba warstwa makija¿u na jej twarzy omal nie popekała. - My, to znaczy Donald i ja, tak bardzo sie o ciebie martwilismy. - Spojrzała przez ramie. - Donald zaraz tu bedzie - dodała troche nerwowo. - Kiedy najechalismy, ktos zadzwonił do niego na komórke. Cos pilnego. W tej chwili w drzwiach stanał wysoki, mocno zbudowany me¿czyzna. W gestych, ciemnych włosach widniało kilka