najbliższym czasie przyjdzie mu ochota na rozmowę z agresywną policjantką. Ale kiedy

kamienia na kamień, pływałem tam i z powrotem na chybotce (to taka łódeczka miejscowej konstrukcji, którą arendowałem u pewnego tubylca), chciałem bowiem zrozumieć, czy nie można tak się usadowić na jakimś głazie, żeby wyglądało, że stoi się na wodzie. Usadowić się można nawet bez wielkiego trudu, ale przemieszczać się, nawet o dwa, trzy kroki, w żaden sposób się nie da – w tym się absolutnie upewniłem i zacząłem skłaniać ku myśli, że wystraszeni mnisi wyfantazjowali sobie to chodzenie po wodzie. Trzeciej jednak nocy, czyli wczoraj, wyszła na jaw pewna niezwykłe pikantna okoliczność, która wszystko wyjaśniła. Ale milczeć, milczeć. Więcej ani słowa. Lepszy będzie efekt, kiedy opiszę całą podszewkę sprawy w zupełności, a stanie się to nie później niż jutro. Za dwie godziny, kiedy się ściemni i wzejdzie księżyc, udam się na pojedynek z widmem. A ponieważ bitwa z tamtym światem brzemienna jest w zagładę albo, w najlepszym razie, pomieszanie umysłu, zapobiegawczo wysyłam niniejsze pismo wieczornym pakkeboot. Wypatruj zatem, czcigodny arcybiskupie Reims, jutrzejszej poczty, dręcz się z ciekawości i niecierpliwości. Miecz przypasawszy damasceński I w niezawodną obleczon kolczugę, Na bój z olbrzymem wciąż zwycięskim Zuchwały zbiera się wojownik. http://www.tanie-fordy.com.pl/media/ ale to mgnienie wystarczyło też Lagrange’owi – żeby osłupiał. O! Policmajster chwycił się ręką za gumowany kołnierzyk. Jakie ogromne, bezdenne, dziwnie mieniące się oczy! Jakie dołeczki w policzkach! A rysunek rzęs! A chmurny cień pod bezbronnymi wargami! Niech to wszyscy diabli! Odepchnąwszy barkiem żubrokształtnego brata Jonasza, Lagrange uniósł kaszkiet. – Łaskawa pani, jestem tu po raz pierwszy, nikogo i niczego nie znam. Przyjechałem pokłonić się świętym miejscom. Proszę pomóc człowiekowi, który wiele i ciężko cierpiał. Proszę poradzić, dokąd najpierw ma skierować kroki najgorszy z grzeszników? Do monasteru? Do Pustelni Wasiliskowej? A może do jakiejś świątyni? Przy okazji proszę pozwolić, że się przedstawię: Feliks Stanisławowicz Lagrange, pułkownik, niegdyś kawalerzysta. Twarz pięknotki była już zasłonięta lekkim jak puch ażurem, ale spod skraju woalki

wozu. – Kim jest ten koleś? – Nie twoja sprawa. – Nowy partner? Trzeba było go uprzedzić, jakie tu są zwyczaje. Boże, w tych stronach zabija się za jedwabne krawaty. Rainie zignorowała te popisy. Sprawdź – Mój syn nigdy nie robił krzywdy zwierzętom – zaoponowała natychmiast Sandy. – Zresztą Becky by mu na to nie pozwoliła, a on jest bardzo opiekuńczy wobec siostry. – To dobrze, że Danny nie posuwa się do takich skrajności. Ale i tak przejawia pewne cechy, typowe u dzieci skłonnych do przemocy. Dla jego dobra musimy się tym zająć. Sandy zawahała się. – Ale jak? – Zacznijmy od tłumionej złości. Danny musi się nauczyć rozładowywać ją stopniowo i konstruktywnie, nie pozwalać, żeby gromadziła się w nim na niebezpieczną skalę. Większość ekspertów polecałaby na początek codzienne ćwiczenia fizyczne. – Nie jest wysportowany. – Więc może rodzinne spacery, pani O’Grady? Albo coś ze sztuki walki? Niektórzy to lubią. – Mogłabym... spróbować.