Street, miał go wciąż przed oczami. Znalazł punkt ksero, zrobił kopie zdjęć i aktu zgonu,

torebkę z fotela pasażera, zarzuciła ją sobie na ramię, zamknęła samochód. Obejrzała się przez ramię i weszła do pokoju z widokiem na basen. Pomyślał o mieszkańcach zapyziałego motelu. Wszyscy mają swoje tajemnice, ukryte prawdy, które tłamszą w pokojach z wytartą wykładziną, zepsutą toaletą i miniaturową lodówką, w której z trudem zmieści się sześciopak piwa. Odszedł od okna i usiłował się skupić. Ten dzień okazał się posępnym spacerem aleją wspomnień, ale w żaden sposób nie pomógł mu stwierdzić, czy Jennifer żyje, czy nie. Z trzecim kawałkiem pizzy z pepperoni i oliwkami w dłoni zastanawiał się, po co w ogóle przyjechał do Los Angeles. Może wszyscy mają rację. Może rzeczywiście ugania się za duchem. Może ten, kto wysłał zdjęcia i akt zgonu, tylko robi sobie z niego żarty, wiedząc, że Jennifer nie daje mu spokoju, odkąd odzyskał przytomność. Może świr wykorzystuje to, by doprowadzić go do obłędu. Tylko kto wiedział, że po odzyskaniu przytomności widział jej postać? Tylko Kristi i jeszcze jedna czy dwie pielęgniarki. Nikt inny, chyba że coś wypaplały komuś, kto mu źle życzy. – Cholera. – Zamknął pudełko z pizzą, wytarł ręce i zadzwonił do żony, do kobiety, którą kochał. Która czeka na niego w ich domu pod Nowym Orleanem. Która robi, co w jej mocy, by mu zaufać. O1ivia nie odebrała. Nie zostawił wiadomości. Niby co miał powiedzieć? Że ją kocha? http://www.ta-medycyna.net.pl/media/ odszedł godzinę później. Wszystko na darmo. Ani śladu kobiety w cytrynowożółtej sukience. Ani śladu Jennifer. I choć ustalił trasę tego autobusu, niewiele to wniosło do jego śledztwa. Zamówił pizzę na wynos, zabrał ją do motelu i zjadł kilka kawałków pochylony nad notatkami. Koncentrował się na informacjach uzyskanych od Shany McIntyre. Powiedziała mu więcej, niż się spodziewał, ale i tak nie sądził, żeby Jennifer się z nią kontaktowała. Odnalazł kierowcę autobusu, w którym, jak sądził, widział Jennifer. Kierowca, kobieta koło pięćdziesiątki o siwych, nastroszonych włosach i znudzonym wyrazie twarzy, nie przypominała sobie nikogo podobnego do Jennifer. Oczywiście nie miała pewności, ale twierdziła, że kobieta ze zdjęcia nie należy do stałych pasażerów jej linii. Kolejny ślepy zaułek. Za dużo tego naraz. Zadzwonił do następnych osób z listy, ale nikogo nie zastał, wszędzie zostawił wiadomości. Myślał o pozostałych przyjaciółkach Jennifer. Czy okażą się bardziej pomocne

– Uwierz mi, nie mam na to najmniejszej ochoty. – Rozłączyła się i wjechała na parking przed swoim apartamentowcem, niedaleko kampusu. Kiedyś była to elegancka rezydencja, dzisiaj podzielono ją na małe mieszkanka dla studentów. Mieszkała tu z kotem i czasami z Jayem, jeśli akurat wykładał kryminologię. Wtedy zatrzymywał się u niej. Większość czasu mieszkał w Nowym Orleanie, gdzie pracował w laboratorium kryminalistyki. W grudniu wezmą ślub, a gdy Kristi skończy studia, zamieszkają na stałe w Nowym Sprawdź saloniku, gdzie nadal ryczała muzyka. Czas się porozciągać. Zresztą niech Trisha albo Kim złożą jej życzenia! Ale na kanapie, którą Kim wypatrzyła na wyprzedaży, nie siedziała żadna z nich. Nie prażyły kukurydzy w kuchni, nie gotowały zupki z proszku. Dziwne. Przecież słyszała, jak wracały... Otarła pot z czoła i zajrzała do pokoju Kim. Pusty. Trzask! Dziwny odgłos. Stłumiony. IPod się zaciął? Wyszła z pokoju Kim, zamknęła za sobą drzwi, wróciła do saloniku. Po drodze wyczuła w powietrzu zapach dymu papierosowego. Nic wielkiego. Wszyscy palą. Trzask!