- Wynoś się stąd, do diabła, McCallum - powtórzyła.

- Słucham? 104 - Skoro pan nie wie, gdzie ona jest, to jak pan może zakładać, że mieszka z dwojgiem rodziców, że są szczęśliwi, że ma dobrą opiekę? Jeśli nie jest pan wtajemniczony w poufne informacje na temat mojej córki: gdzie jest, z kim mieszka, wszystko, co pan mówi, jest tylko przypuszczeniem, i sądzę, że mam prawo... nie, jestem cholernie pewna, że mam prawo moralne, prawne i etyczne dowiedzieć się, czy moja córka jest bezpieczna i szczęśliwa! Zmierzył ją lodowatym spojrzeniem. - W takim razie, panno Cole, proszę porozmawiać ze swoim ojcem. - Już próbowałam. Na nic to się nie zdało. Wydaje mi się, że jedyne wyjście dla mnie to zatrudnić własnego adwokata i wkroczyć na drogę sądową. Otrzyma pan wezwanie do stawienia się przed sądem. Twarz Findleya skamieniała. - To będzie trudne, panno Cole. Z tego, co mi wiadomo, pani dziecko zmarło zaraz po urodzeniu. Chyba widziałem jego akt zgonu w dokumentach pani ojca. Do widzenia. Kłamał. Shelby założyłaby się o własną głowę, że kłamał. Ale był również wyćwiczony w sztuce oszustwa i niezachwiany w swoich przekonaniach. Kiedy patrzyła, jak idzie do swojego jaguara, otwiera wóz i wsiada za kierownicę, poczuła się bezradna i sfrustrowana. Tak, pomyślała, gdy błyszczący samochód ruszył spod krawężnika, cała ta podróż była stratą czasu. - Jesteś tego pewna? - pytał Ross, podejrzliwie patrząc na blondwłosą barmankę. Akurat była poobiednia pora i garstka chłopaków, sądząc po wyglądzie, regularnych klientów, weszła do White Horse po całodziennej robocie, żeby wypić parę piw. Potem czekał ich powrót do zmęczonych, zrzędliwych żon, zasmarkanych dzieciaków i http://www.szkoleniestomatologow.pl/media/ próbuje cie zamordowac. Sama dobrze nie wiesz, kim jestes. Jeden niewinny pocałunek pociagnie za soba nastepny. Zaczniecie sie dotykac. Piescic. Tak jak ubiegłej nocy, kiedy niemal uległas ¿adzy. Niewiele brakowało, a popełniłabys najwiekszy bład w swoim ¿yciu. Masz wiele do stracenia - me¿a, dzieci, dom i szacunek dla samej siebie. Zamkneła oczy, starajac sie opanowac. - Nie martw sie - powiedział Nick, zwalniajac. Marla otworzyła oczy i zobaczyła, ¿e szuka wolnego miejsca, gdzie mógłby zaparkowac. - Ze mna jestes bezpieczna. Akurat. Czułabym sie bezpieczniej, stojac w kału¿y benzyny z zapalona zapałka w rece.

- Sam szukasz kłopotów - powiedział sam do siebie - a chyba masz ich dosyc. Dwa dni pózniej Marla szykowała sie do opuszczenia szpitala. Doktor Robertson przeprowadził ju¿ wszelkie mo¿liwe badania. Wyniki były zadowalajace. Czekała ju¿ tylko na wypis, gdy drzwi jej pokoju otworzyły sie z cichym Sprawdź dasz rady. W tym roku mo¿esz sobie darowac. Wszyscy to zrozumieja. - Chwileczke. Nie powiedziałam „nie”, tylko ¿e nie wiem, czy jestem gotowa - odparowała Marla. Nie miała zamiaru odgrywac roli inwalidki, dla której rodzina musi poswiecic swoje tradycje i rezygnowac z towarzyskich spotkan. Córka ju¿ uwa¿a ja za wariatke. Poza tym powinna przecie¿ spotykac sie z ludzmi, którzy byli jej przyjaciółmi. - Zgoda. Mysle, ¿e jednak sobie poradze - oznajmiła. 205 Eugenia otworzyła usta, jakby miała zamiar zaprotestowac, ale zamiast tego znowu usiadła na swoim krzesle. Czy Alex, mimo usmiechu na twarzy, nie wyglada na