jakos sobie z nim poradzi.

napotkała powa¿ne, intensywne spojrzenie niebieskich oczu. - Zachowujesz sie, jakbym była przestepca. - Odgarneła z twarzy pasmo włosów i dotkneła ogolonej skóry na głowie. - Albo jakbys ty nim był. Zmru¿ył oczy i szpitalny pokój nagle wydał jej sie za mały, zbyt intymny. - Chce tylko, ¿ebys była ostro¿na. - Posłuchaj, Nick, doceniam twoja troske. Ale daj spokój tym filmowym zagraniom. Nie mam nic do ukrycia. Skad wiesz? Nie powiedział tego, ale Marla wiedziała, co myslał. Zmeczona, obolała, skołowana, miała ju¿ dosc pytan, szpitala, drutów w ustach i własnej niewiedzy. Poza tym bardzo dra¿niło ja, ¿e wszyscy, z którymi rozmawiała, byli jej obcy. - Tak myslałem. - Nick zało¿ył rece na piersi, oparł sie o szafe i patrzył na nia nieodgadnionym wzrokiem. - A wiec dochodzisz do siebie. Lekarz powiedział, ¿e dzisiaj opuszczasz szpital. Lepiej sie http://www.sluby-zakopiec.com.pl policzki, spływały w dół nosa. - Ja... ja te¿ cie pragne - przyznała Marla ze wstydem. Nie rób tego, popełniasz wielki bład. Bład, którego nigdy nie bedziesz w stanie naprawic. Ale jego dłonie i usta, jednoczesnie łagodne i stanowcze, odbierały jej wole. Przylgneła plecami do kafelków. Woda kaskadami spływała z włosów i ramion Nicka, kiedy pochylał sie nad Marla. Spojrzał na nia i ujał w dłonie jej piersi, całujac najpierw jeden ciemny, twardy sutek, a potem drugi. Marla zadr¿ała, czujac jego goracy oddech, poddajac sie ogarniajacej całe jej ciało ¿adzy. - Jestes taka piekna - powiedział Nick, pocierajac jej sutki palcami, a potem schylił głowe i wtulił twarz w jej piersi. Pod

i krecił nim na wszystkie strony. Lek, który pomagał jej czasem odzyskac swiadomosc, ale utrzymywał ja w stanie otepienia, zdecydowanie miał te¿ swoje plusy. - A. co bedzie, jesli... no, wiesz... nie przypomni sobie niczego... albo jak te blizny nie znikna... albo ju¿ nigdy nie bedzie taka sama? -spytała Cissy szeptem, a Marle a¿ skreciło Sprawdź - Nie mo¿e byc inaczej. - Jego oczy pociemniały. Nagle chwycił ja za reke i podniósł do góry, tak ¿e slubna obraczka zalsniła w swietle latarni. Marla drgneła i omal nie oblała sobie płaszcza kawa. - Mimo tego, co wydarzyło sie ostatniej nocy, ciagle jestes me¿atka, Marla. Przekleta prawda. - Wiem - powiedziała. - Mój Bo¿e, dobrze to wiem. - Wysuneła reke z jego dłoni. - Oboje zgodzilismy sie co do tego, ¿e popełnilismy bład. Ale ja ciagle chce wiedziec wszystko, Nick. Wszystko o nas. - Jezu. - Mówie powa¿nie - nalegała. Podniosła ku niemu twarz i odwa¿nie spojrzała w jego gniewne oczy. Czuła osiadajaca jej