ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Nie złapano mordercy. To dlatego, że Johna trudno jest złapać, pomyślała. Znowu zaczęła drżeć, chociaż tym razem próbowała to ukryć. Wstała, starając się sprawiać wrażenie spokojnej, chociaż po zatroskanej minie Richarda widziała, że nie wychodzi jej to zbyt dobrze. Trzymała się w ryzach, powtarzając w myśli, że John nie ma nic wspólnego ze śmiercią senatora. Niby dlaczego miałoby być inaczej? Dookoła wciąż słyszy się o morderstwach. Tak to jest we współczesnym świecie. John zawsze to powtarzał. I mawiał jeszcze, że śmierć to kula, przed którą nie zdołało się umknąć. Richard odprowadził ją do drzwi. – Niestety nie mogę podać pani więcej szczegółów, ale może pani sprawdzić w czytelni w ,,Times Picayune’’. W czytelni? Tak, oczywiście. – Dziękuję panu, panie Ryan. Chyba tak zrobię. – Uśmiechnęła się do niego blado. – Będę czekała na wiadomość od pana. Jakoś udało jej się przejść z kancelarii do czytelni w Covington. Bibliotekarka pomogła Juliannie znaleźć mikrofilm z tymi egzemplarzami pisma, o które chodziło, i zostawiła ją samą przy czytniku. Julianna szybko przejrzała artykuł. Senator został zamordowany http://www.robmyswoje.org.pl/media/ modlitwy przed lekcjami. Nick pytał ją też o adopcję i jak się czuje w nowej roli. Musiała przyznać, że bardzo jej to pochlebiało. Nick Winters był nie tylko bardzo przystojny, ale również inteligentny i oczytany. Już od dawna żaden mężczyzna, poza Richardem, nie adorował jej w tak oczywisty sposób i nie mogła ukryć, że jest to bardzo miłe. ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY DRUGI Kate zdecydowała się wziąć wolne na weekend, żeby odpocząć po dwóch pełnych tygodniach pracy. Emma również potrzebowała wytchnienia i przespała niemal całą sobotę oraz znaczną część niedzieli. W poniedziałek rano obie były świeże i pełne energii, z przyjemnością więc zaczęły kolejny tydzień.

118 JEDNA DLA PIĘCIU Z uśmiechem na buzi wysmarowanej od ucha do ucha ketchupem poklepał się po brzuchu. Tym gestem w oczywisty sposób małpował ojca. - Dobre piwko - powiedział głębokim dziecięcym basem. Sprawdź – Mhm, bardzo ładna. Mogła mieć ze dwadzieścia lat. Wyglądała na zdziwioną, kiedy spytałem, co u was robi. – Mężczyzna puścił do niej oko. – Trzeba mieć się na baczności, prawda? Brakujące zdjęcie. Wgniecenia na łóżku. Poczucie, że nie jest sama. Ż e ktoś ją obserwuje. Kate zaczęła drżeć, ale starała się ukryć to przed sąsiadem. – I co powiedziała, kiedy ją o to zapytałeś? – Że jest waszą znajomą z Nowego Orleanu. I że pojechałaś z małą Emmą do lekarza. Nie mówiła, jak się nazywa, a to przecież nie moja sprawa. – Zmarszczył brwi. – Może powinienem się spytać? – To nie była nasza znajoma. – Z trudem przełknęła ślinę. – O której to było, Joe? – Byłem na spacerze z Beauregardem – mężczyzna podrapał się po