Sanders powiedziała, Ŝeby sobie wyszli na powietrze, a ona z Eriką na ręku zabrała się

noc? Może uważa, że specjalnie się potknęła, by znaleźć się w jego ramionach? Czy myśli, że zatrudniając ją, popełnił błąd? Miała nadzieję, że nie. Desperacko potrzebowała pieniędzy, a tym samym tej pracy. - Dzień dobry - przywitała się. - Właśnie miałam zabrać Mikeya na górę, by się trochę zdrzemnął po obiedzie. - Ja to zrobię. - Scott przeszedł przez pokój, by wziąć syna, Willow spuściła wzrok, ale gdy ich dłonie zetknęły się na R S chwilę, poczuła, jak przeszywa ją silny dreszcz. Zerknęła na Scotta ukradkiem. Zmarszczył brwi i cofnął się o krok. Ich dziwne zachowanie nie zrobiło na Amy najmniejszego wrażenia. - Cześć, tato, właśnie pytałam Willow, co się stało z tatą Jamiego. Gdzie on jest, Willow? Scott postanowił interweniować. - Nie zadawaj takich osobistych pytań, Amy, wiesz, że to nie wypada. - Przepraszam. - Dziewczynce zrobiło się przykro. - Nie http://www.rally-cars.com.pl Jako członka komisji specjalnej wysłano go właśnie wtedy na Środkowy Wschód. Wiedział, Ŝe Patrice juŜ nie odzyska, ale moŜe to, co robi obecnie, pomoŜe innym kobietom, które znajdą się w podobnej jak jego Ŝona sytuacji. Znów powędrował myślami do Alli. W ciągu tych dwóch lat, kiedy pracowali razem, starał się jej nie zauwaŜać, nie wzbudzać w sobie zainteresowania jej osobą. Uznał nawet, Ŝe doszedł do perfekcji, demonstrując wobec niej absolutną, graniczącą z nonszalancją obojętność. Bywało, Ŝe wychodził z gabinetu i obserwował ją z drugiego pokoju, jak układa teczki na najwyŜszej półce. Podziwiał jej kształtne nogi, smukłą kibić, piersi, uda... i nie mogło juŜ być mowy o Ŝadnej nonszalancji. A teraz oto zgodziła się u niego zamieszkać. Na myśl o tym robiło mu się gorąco, ale szybko poskramiał ten Ŝar, przemawiając sobie do rozsądku. Bez względu na to, czy Alli pracuje w jego biurze, czy w jego domu, nic nie ulegnie zmianie będą ich łączyły tylko słuŜbowe stosunki. Ostatnia bowiem

Dopiero po długim czasie zmusił się do myślenia o innej kobiecie. O pięknej i czarującej Camryn Moffat, z którą zamierzał zjeść kolację. O kobiecie, którą zamierzał uczynić swoją żoną. R S ROZDZIAŁ SZÓSTY Sprawdź Wyprostowała się, wytarła nos i spróbowała uporządkować myśli. Lysander jej nie kocha, to pewne. Jeśli nawet pamięta cokolwiek z zeszłego wieczora, widać bierze to za niefortunne następstwa bójki z Baverstockiem i może brandy z „Korony”. Niech i tak będzie. Nic na to nie poradzi i z pewnością nie zagra roli nieszczęśliwie zakochanej guwernantki. Miała nadzieję, że wystarczy jej na to dumy i siły woli. Włożyła list do kieszeni i poszła do Arabelli. Zanim jeszcze towarzystwo zebrało się w jadalni, właś¬ciwie wszyscy, poza młodymi Fabianami, znali oficjalną wersję wypadków. Ci, którzy wiedzieli, co naprawdę zaszło, ukrywali to tak dobrze, że niczego nie zauważono. Tylko dobre wychowanie zgromadzonych pozwoliło zatu¬szować niewielką niezręczność, jaką stało się pytanie panien Fabian o zdrowie Oriany - dziewczęta zdziwiły się, że nie zeszła na śniadanie. Gdy Lysander odparł, że panna Baver¬stock postanowiła dotrzymać towarzystwa bratu w jego smutnej podróży, jedynie panna Fabian poczuła żal. Gilesowi i Dianie wyraźnie poprawił się humor, a lord Fabian, rzuciwszy sceptyczne spojrzenie na gospodarza, nic nie powiedział, tylko dyplomatycznie zajął się cynaderkami na bekonie. Wcześniej lady Fabian zamieniła szybko parę zdań z lady Heleną i udało jej się spojrzeć tak wymownie na męża, że powstrzymało go to od uwag. Clemency zeszła do jadalni razem z Arabella, toteż nie musiała witać markiza - powiedziała tylko ogólne dzień dobry. Nikt też zdawał się nie zauważyć, jak niewiele zjadła. Przez większość czasu pozostała milcząca, rzuciła zaledwie kilka grzecznościowych uwag w stronę siedzących obok lorda Fabiana i Diany i cieszyła się w duchu z ich mało wymagającego towarzystwa. Pilnie uważała, by unikać wzroku markiza, starała się też nie wsłuchiwać w jego głos. Niestety, bezskutecznie - był to jedyny dźwięk, który do niej docierał. Spojrzała na niego tylko raz, gdy wstawał, by nałożyć sobie coś na talerz. Na jego szczęce widniał wciąż spory siniak, poza tym mężczyzna wydał jej się blady. Spostrzegła, że również i on zjadł niewiele, ale to akurat można by przypisać odniesionym ranom. Przeprosił wszystkich, że nie jest w stanie uczest¬niczyć w dzisiejszej mszy i spędzi poranek w domowym zaciszu. Nikt nie oponował i już wkrótce mocno przerzedzone towarzystwo wyruszyło do kościoła. Clemency niewiele pamiętała z kazania i całej mszy. Automatycznie wstawała, siadała i klękała za pozostałymi, a jej umysł był zajęty w tym czasie zupełnie czym innym. Zastanawiała się, co powiedzieć kuzynce Anne. Pani Stoneham zapewne spodziewa się, że przygotowała odpowiedź dla pana Jamesona, którą zamieszczą w Morning Post. Tylko czy nie jest na to za późno? A co z historią z „Korony”? Co robić? Jeśli przedstawi kuzynce Anne nawet okrojoną wersję wczorajszych wydarzeń, co powie ta dobra kobieta? I co uczyni? Jeśli dojdzie do wniosku, że jej młodszej krewnej grozi upadek moralny, może poczuje się w obowiązku napisać sama do Jamesona? Podczas śpiewania drugiego psalmu Clemency przyznała w myślach, że to wielce prawdopodobne. Mniej więcej w połowie kazania ustaliła, że nie powie całej prawdy ani lady Helenie, ani kuzynce Anne. To oznaczało jedno - nie ma osoby, której mogłaby się zwierzyć. - Moja droga Clemency! - krzyknęła pani Stoneham, gdy usiadły w jej salonie. - Wyglądasz blado i mizernie. Czy przypadkiem nie jesteś chora? Clemency uspokoiła ją i w paru zdaniach opowiedziała przygotowaną historyjkę. Zakończyła słowami: