– Osiem – odpowiedział Theo.

której nie dawało jej nic innego. Tworzenie działało jak silny narkotyk. Richard jej to zwrócił. - Och, ty też coś dostałaś - zawołała Kelly, które nagle znalazła się obok niej i zaglądała do pudełek. Laura spojrzała na ciemnowłosą dziewczynkę i pogłaskała ją po głowie. - Czyż to nie cudowne? Będziemy musiały znaleźć sobie jakieś specjalne miejsce na pracownię, prawda? Kelly przytaknęła, a potem pobiegła do jadalni, żeby skończyć swoje dzieło. Laura usiadła na sofie i położyła sobie na kolanach zestaw do rysowania. Chciałaby podziękować Richardowi, ale wiedziała, że jej nie wpuści do pokoju. Zresztą miała jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. Gdy Kelly skończyła pierwszy obrazek, Laura z dumą przyczepiła go do drzwi lodówki. Następnie przygotowała dziewczynce kąpiel. Po kąpieli i po przeczytaniu bajki ułożyła Kelly do snu. Zastanawiała się, co teraz robi Richard. Nie rozmawiała z nim od zeszłej nocy. Zachowywał się tak, jakby ujawnił wczoraj zbyt wiele, a teraz wznosił barierę. A jednak dał jej taki wspaniały prezent. To skomplikowany człowiek, pomyślała. http://www.pucharkamikadze.pl/media/ do sytuacji. – I zadania. – Nie mam dziś żadnego. – Kondor rozłożył ręce. – Tom wspominał panu, że chodzi mi o informacje, prawda? – Mam być pańskim nowym bohaterem? – Właśnie. Skręcili między budynki znajdujące się za barem. – To czarny charakter? – Ani taki, ani taki, ale powiedzmy, że bardziej antybohater. Toma być pierwsza książka z nowej serii. Kondor uśmiechnął się pod nosem. – Przynajmniej nie załatwią mnie od razu, co? Luke skinął głową.

ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY DZIEWIĄTY Richard był już bardzo spóźniony. Kate, chyba po raz setny, spojrzała na zegarek. Dziesiąta. Gdzie, do diabła, podziewa się o tej porze?! Kiedy rozmawiała z nim przed lunchem, powiedział, że wróci dziś wcześniej. Zagryzła wargi, nie zważając na ból. Sprawdź - Wcale nie było tak źle - odpowiada dziewczyna, ale uśmiecha się, przypominając sobie obawy, że trafi do gazet jako niania morderczyni. - Jesteś pierwszą opiekunką, która wytrzymała z nią cały dzień. - Naprawdę? Jenny kiwa głową. - To znaczy, że jestem również pierwszą, która otrzymała czek podpisany przez panią Greenwood? Służąca znów odpowiada skinieniem głowy. Laura jeszcze nie schowała go do torby. Robi to, gdy dochodzą do drzwi, ale wcześniej zerka na niego, żeby się upewnić, czy suma się zgadza. W rubryce „kwota” widnieje „sto trzydzieści sześć dolarów”. - Jutro będę tak jak dzisiaj, o dwunastej - oznajmia, żegna się z Jenny i wychodzi. Za drzwiami ogłusza ją ryk samochodu z podrasowanym silnikiem. Odskakuje przerażona, kiedy wóz z piskiem opon zatrzymuje się kilka metrów od niej. Chce zwymyślać chłopaka, który wyskakuje zza kierownicy, ale zanim otwiera usta, ten szczerzy zęby. - Cześć! - woła. - Jesteś pewnie April, prawda? Laura przygląda mu się, mrużąc oczy. Rozumie tylko tyle, że bierze ją za kogoś innego. - O rany! Znowu mi się pokręciło - tłumaczy się chłopak, całkiem przystojny brunet. - Paris, oczywiście, że Paris, a nie April. - Amber, idioto - podpowiada mu jasnowłosy kolega, który z nim przyjechał. - Amber, jasne, że Amber. Taki sposób podrywania zwykle ją irytuje. Ale nie teraz. Wytrzymała z Grace cały dzień. Jest jej pierwszą opiekunką, która dostała czek. Za niecałe pół godziny znajdzie się tam, gdzie będą fajni ludzie. Ma zatem co najmniej trzy powody do radości. Laura nie pamięta, kiedy była w tak dobrym humorze. Uśmiecha się z pobłażaniem do bruneta, który wydaje jej się dość sympatyczny.