Milla czuła dokładnie to samo. Rzuciła okiem na zegarek i

an43 288 Miał zupełną rację. Powinna powiedzieć „nie" właśnie teraz. Ale nie powiedziała. Pomimo wszystkich zdroworozsądkowych powodów, które sama sobie przedstawiła... nie powiedziała nic. Zamiast tego otworzyła oczy i zwróciła twarz ku Diazowi, który właśnie pochylał się nad nią. Jego wargi były zimne, lecz jej - jeszcze zimniejsze. Ale język Diaza był ciepły, a pocałunek delikatny, wręcz nieśmiały - tak łagodnie i ostrożnie badał jej usta. Jego lewa dłoń utonęła w burzy mokrych włosów Milli; pocałował ją głębiej, mocniej, obejmując kobietę w pasie i przyciągając do siebie. Dotyk tego silnego ciała wywołał w Milli kolejną falę gorących dreszczy. Prawie zapomniała o chłodzie i przemarznięciu, choć wciąż drżała w mokrym ubraniu. Diaz oderwał się od ust Milli i odgarnął mokre włosy z jej twarzy, nie spuszczając wzroku z kobiety. - Musimy wrócić do samochodu i się ogrzać. Słońce niebawem zajdzie, a nie chciałbym, żeby zmierzch zastał nas tu w mokrych ciuchach. http://www.pucharkamikadze.pl - Musimy zwabić Diaza do mnie - powiedział. - Ale tak, żeby się nie zorientował, że go wrabiamy. - Niezły pomysł - powiedział Gallagher po dłuższej chwili. - Muszę to przemyśleć. Gdzie jesteś? - W bezpiecznym miejscu - Arturo wolał uważać. Gallagher nie miał patentu na ostrożność. - Musimy się spotkać. Aha. To znaczy, że rozmowa była nie na telefon. - Nie dam rady dzisiaj przyjechać - w istocie mógłby to zrobić, ale wolał stworzyć wrażenie, że jest gdzieś o wiele, wiele dalej. Na przykład w Chiapas, najbardziej wysuniętym na południe stanie Meksyku. - No to kiedy?

plamienie, poza tym twierdzi, że miała skurcze, więc kazałam jej się zgłosić na dokładniejsze badanie. Sprawdziłam wszystko, obejrzałam ją dokładnie, wszystko w porządku. Z kim mnie zdradzasz? Nie wyglądał na zaskoczonego. Wyraz znużenia i obojętności nie opuścił jego twarzy. - Z nikim. Sprawdź dziecko Milli, a potem w pasie granicznym, gdzie znajdowano okaleczone ciała? Tylko Susanna Kosper. Musiał ostrzec Millę. * ** Była połowa października, a Diaz wciąż nie dawał znaku życia. Milla martwiła się tak bardzo, że nie była w stanie na niczym się skoncentrować. Może coś mu się stało? Meksyk był z zasady raczej przyjaznym i gościnnym krajem, ale - jak wszędzie - przecież i tam żyło sporo mętów. Założyłaby się o cokolwiek, że Diaz dałby radę an43 329 każdemu z nich, ale przecież nawet najgroźniejszy drapieżnik mógł