Emmą a Johnem. Dziecko wciąż było w powietrzu, a Kate sama nie

przez panią O'Grady i patrzyła na prążki na gołym materacu. Była wykończona. Nawet nie pomyślała o szukaniu pościeli i posłaniu łóżka. Oczy ją piekły, nie czuła stóp i podejrzewała, że w żołądku zaczyna jej się robić wrzód. A to wszystko przez czterech małych chłopców. Cztery potwory, mówiąc dokładnie. Nagle przypomniała sobie mokry uścisk, jakim po kąpieli obdarzył ją najmłodszy. No, dobrze. Trzy potwory. Patryk jest słodziutki. Ale jego bracia to istne diabły. Minione pięć godzin spędziła w piekle i już nigdy nie da się na coś takiego namówić. Kolacja okazała się klapą, kąpiel ogólną bijatyką, kładzenie spać naraziłoby na szwank cierpliwość świętego. Spojrzała na stojący przy łóżku budzik. Dwunasta trzydzieści. Nigdy się tak późno nie kładła. Czy zjawi się jakiś dobry duszek i pościele łóżko? Nie, Malinda już dawno przestała wierzyć w bajki. 26 JEDNA DLA PIĘCIU http://www.psychoterapeuta-kolobrzeg.pl i zachwycała się wulkanem Małego Jacka, Rozmawiała z nauczycielkami, które długo rozwodziły się nad postępami obu chłopców w ciągu ostatniego miesiąca. Malinda była z tego oczywiście bardzo dumna. Nie zmniejszyło to jednak jej wściekłości. Gromadziła się w niej przez cały dzień. Przez zatłoczoną klasę przedarła się w pobliże nauczycielki Darrena. - Czy pani Gordon? - zapytała. - Tak - odpowiedziała kobieta i odwróciła się. Malinda od razu zrozumiała, dlaczego Darren i jego koledzy mówią o niej buldog. Wychowawczynie młodszych dzieci powinny mieć rumiane policzki, być

Nagle zdał sobie sprawę, w jakim kierunku zdążają 72 JEDNA DLA PIĘCIU jego myśli. Złość. Niechęć. Uraza. Dobrze znał te uczucia. Nie, to bez sensu, pomyślał. Zatrudnił Malindę do opieki nad dziećmi i ona dokładnie to robi. A jeśli Sprawdź Włożyła kawałek pizzy do piekarnika. – Żadne tam gulgotanie czy gaworzenie, ale prawdziwy, głośny śmiech. Wciąż nic nie mówił. Zauważyła tylko, że zgniótł list i wrzucił go do kosza na śmieci. Kate wyprostowała się znad piekarnika. – Co to było? Richard spojrzał w bok. – Zaproszenie na zebranie absolwentów. Mamy uczcić sukces jednego z naszych kolegów – dodał zgryźliwie. Natychmiast domyśliła się, kogo, jednak zadała to pytanie. – Kogo? Kogo? – powtórzył Richard. – Naszego wspaniałego kolegę Luke’a Dallasa. Najpierw wygłosi wykład, a potem będzie podpisywał swoje książki. Napuszony błazen! Luke nigdy nie był napuszony. Nie