Potem dziewczynka zapytała, najwyraźniej wyczekawszy na

wszystko się wreszcie skończy. Julianna uśmiechnęła się blado, a potem ruszyła do swego pokoju. – Dobrze, Kate – rzuciła jeszcze przez ramię. – Obiecuję. ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY CZWARTY Luke pojawił się w hotelu w chwili, kiedy Julianna wyszła ze swego pokoju z torbą podróżną przewieszoną przez ramię, mokrymi włosami i oczami zapuchniętymi od płaczu. Kate była pewna, że to zauważył, jednak przez delikatność pozostawił bez komentarza. – W takim pośpiechu mogłem dostać tylko hamburgery – rzekł, stawiając torbę z jedzeniem i piciem na szafce. – Mam też zapiekane kiełbaski i ciastka. Wybierajcie. Kate ułożyła Emmę na biodrze i sięgnęła po kawę. Dziecko znowu zaprotestowało, a Kate westchnęła poirytowana. – Co się z tobą dzieje? – zwróciła się do córki. – Jeśli chcesz zjeść, to mogę ją potrzymać – zaofiarowała się Julianna. – Oczywiście, jeśli pozwolisz. Kate zawahała się, ale tylko przez moment. Potrzebowała chwili odpoczynku. Od ponad godziny bez przerwy nosiła małą, starając się ją http://www.psychologpoznan.edu.pl/media/ że John już nigdy nie pozwoli jej uciec. Wziął pistolet i machnął nim w jej stronę. – Odsuń się od drzwi. Po tym wszystkim, co tu się stało, nie chciałabyś chyba niepokoić sąsiadów. Posłuchała go, czując, że serce zaraz jej wyskoczy z piersi. – O co chodzi, kochanie? Nie cieszysz się, że mnie widzisz? – Jeszcze jeden uśmiech. – Nie jesteś chyba zaskoczona. Zostawiłem ci prezent. – Zabiłeś... Richarda. – Owszem. Dlatego, że zabrał to, co do mnie należało, Julianno. Nie mogłem tego tolerować. – Skinął dłonią. – Podejdź bliżej. Z oczami pełnymi łez spełniła jego polecenie. Nogi miała jak z waty. W końcu stanęła przed nim ze spuszczoną głową.

– Pewnie tak. Żyjemy w społeczeństwie pełnym przemocy, Luke. Czasami jest tylko jeden sposób, żeby powstrzymać największych bandytów. Tym sposobem jest śmierć. Niech pan sobie wyobrazi, że zabijanie to jeszcze jeden sposób walki z najgroźniejszymi przestępcami. – I właśnie tym się pan zajmuje, prawda? Jest pan kimś, kto eliminuje najgroźniejszych przestępców. Sprawdź rękami i wargami. I powiedział. Szeptał jej słowa i miłosne obietnice, które rozgrzewały te części jej ciała, których ręce nie mogły dotknąć. Zabrał ją w podróż, którą znają tylko zakochani. Ścieżkami usłanymi miękkimi, pachnącymi płatkami kwiatów. Na szczyty tak wysokie, że zapierało jej dech w piersiach. Na przejażdżki po puszystych JEDNA DLA PIĘCIU 133 chmurach zawieszonych ponad światem, w dół ośnieżonymi zboczami gór. Wszystkiego tego doświadczyła w jego ciepłych i bezpiecznych ramionach. Kiedy wydawało jej się, że widziała już wszystko, że zasmakowała wszystkich przyjemności miłości,