kryjówkę, był siódmym albo ósmym od podestu.

Sebastian przypomniał sobie, jak Daisy pokazywała mu delikatne listki i uczyła je zrywać w specjalny sposób, by się nie pogniotły. – Lubiła – potwierdził. – Jadłeś to? – Owszem. Z solą, pieprzem i octem. – Obrzydliwe. – Daisy i jedna z jej przyjaciółek robiły jeszcze wino z mleczy. To dopiero było okropieństwo! – zaśmiał się Sebastian. Lucy uśmiechnęła się i pociągnęła łyk piwa z butelki. Sebastiana uderzył erotyzm tego gestu. Na tle ciemniejącego nieba jej oczy wydawały się ciemniejsze i bardziej ożywione. – Czy jako dziecko sądziłeś kiedykolwiek, że zostaniesz tu na zawsze? – zapytała. – Nigdy nie przypuszczałem, że stąd wyjadę. – Więc nie czułeś się tu źle? – Nie, nigdy. – Popatrzył na otaczające ich łąki pełne kwiatów, wzgórza pokryte lasami, jabłonie, klony i dęby. Zdecydowanie potrząsnął głową. – Nie mogłem sobie wyobrazić, że http://www.prywatne-leczenie.com.pl/media/ Może Sidney Greenburg też pojedzie. Przyjaźni się z moimi rodzicami... – Wiem – przerwała jej Barbara. Odłożyła racuchy na krzesło i wpatrzyła się w las, na chwilę zapominając o obecności Lucy. Zdołała się jednak opanować i szybko dodała: – Muszę sprawdzić w terminarzu Jacka. Nie jestem pewna, czy będzie miał czas na wyjazd do Kostaryki. Czyli na bzdury, dopowiedziała Lucy w myślach, ale nadal robiła dobrą minę do złej gry. – Rozumiem, ale mam nadzieję, że jednak uda mu się wyrwać. Życie senatora musi być bardzo wyczerpujące. – No cóż, trzeba sobie ustalić jakieś priorytety. Jack spędzałby cały czas z tobą i wnukami, gdyby tylko

prawym okiem formował się wielki siniak. Wyglądał okropnie. Lucy wciąż się zastanawiała, czy nie zadzwonić po pogotowie. – Kręci ci się w głowie? – zapytała. Odrobinę uchylił powieki. – Muszę złapać oddech. Nie przypominasz Florence Nightingale. Wsunęła ramię pod jego rękę. Sprawdź drzwiami od tarasu. Z oddali dobiegały go głosy. Amy i chłopcy chyba oglądali telewizję. - Cześć, chłopcy! - zawołał, wchodząc do bawialni. Popatrzył na Amy. - Cześć - powiedział i uśmiechnął się szeroko. Odpowiedziała uśmiechem. Zrobiło mu się miło na sercu. - Pewnie zgłodniałeś - powiedziała. - Pracowałeś do późna i znów ominęła cię kolacja. - Leciutko uniosła kącik ust. - Jak zwykle. Ten jej uśmiech robił z nim coś niesamowitego. Nie mógł oderwać od niej