- Dobrze, zgadzam się.

było to ot, takie muśnięcie wargami. Zamknęła mu usta pocałunkiem i powolutku sączyła jego oddech. Coś się zmieniło. Jack nie wiedział dokładnie co, ale na pewno coś się zmieniło. I zamierzał cieszyć się każdą minutą. Nie przerywając pocałunku ułożył głowę na poduszce obok Malindy. Salon oświetlony był tylko światłem wpadającym z przedpokoju. W całym domu panowała grobowa cisza. W tej ciszy jedwab szeptał ocierając się o bawełnę, guziki trzaskały. Jack chciał więcej. Delikatnie wsunął rękę pomiędzy ich ciała, chwycił jedwabną kokardę pod jej szyją i pociągnął. Bez najmniejszego szacunku dla delikatnego materiału odrzucił apaszkę za siebie. Jego palce odnalazły pierwszy guzik jej bluzki, odpięły go, przeszły do następnego. Jack ani na moment nie przerywał pocałunku. W mgnieniu oka trzymał w ręku przyobleczoną w koronkę pierś. Musnął kciukiem nabrzmiewający sutek. Poczuł, jak całe ciało Malindy napina się. http://www.profesjonalna-ortopedia.com.pl – Tak – powiedział, jakby czytał jej w myślach. – Powinnaś się była jej pozbyć, kiedy ci kazałem. Teraz będzie trudniej, choćby ze względu na Kate. Strach chwycił ją za gardło, ale nie bała się już śmierci. Przypomniała sobie roześmianą i ufną Emmę, która tak ślicznie kopała i machała rączkami, że wprost chciało się żyć. A potem wyobraziła ją sobie w kałuży krwi. Musi go jakoś powstrzymać. – Po co ją zabijać? – szepnęła. – Przecież jest z Kate. Zupełnie nam nie zawadza. W ogóle... Położył palec na jej ustach. – Porządek to podstawa – stwierdził. – Nie mogę pozwolić, żebyś o niej myślała. Opuścił dłoń i usiadł na łóżku. Wziął pistolet, sprawdził,

myślał o dzieciach, tylko o niej. Wiedział, że dziewczyna czuje się winna i ma wyrzuty sumienia, że zapomniała o tych przeklętych proszkach. – Masz numer mojej komórki – rzucił wychodząc. – W razie czego dzwoń do mnie o każdej porze. Następny dzień minął Lily zadziwiająco szybko, choć Sprawdź więc kawę, udając zainteresowanie i myśląc intensywnie, jak zwekslować rozmowę na sprawy zawodowe. Okazja nadarzyła się chwilę później. – Dzięki, że pozwoliłaś mi się przysiąść – powiedziała. – Jestem tu zupełnie nowa. Nikogo nie znam. – Naprawdę? Ja mieszkam tu od dziecka. To znaczy mieszkałam w Nowym Orleanie, ale przeprowadziłam się ze względu na pracę. – Poważnie? – Julianna podniosła przesłodzoną kawę do ust. – Gdzie pracujesz? – W kancelarii prawnej Nicholson, Bedico, Chaney & Ryan. – Wyprostowała się, wyraźnie z tego dumna. Julianna zrobiła wielkie oczy. – Ale z ciebie szczęściara! – westchnęła z zazdrością. – Też chciałabym