Cisza.

brata Kleopy szczutka w potylicę i pohamował swój zapał. Igumen stał na brzegu. Co do mikstury – Pelagiusz widać zgadł dobrze: starzec wziął buteleczkę i skinął głową. A powiedział nowicjuszowi coś takiego: – Nie smuć się zdrów monachum. Mniszek skinął głową, jakby właśnie te słowa spodziewał się usłyszeć. – No, chwała Bogu, choremu jakby się poprawiło – mówił w powrotnej drodze Kleopa. – Wiesz, jak to Dawida przezwał – monachum. Dziwaczy święty starzec... Co, jutro przyjdziesz? – spytał przewoźnik dziwnie dziś milkliwego chłopaka. A ten jakby nie słyszał. Tak zatem było „słomkowego” dnia, a potem nastał dzień ostatni, kiedy wszystko się zakończyło. A tego ostatniego dnia tyle się zdarzyło rozmaitych rzeczy, że daj Boże nie pomylić się i niczego nie opuścić. Dzień ostatni. Poranek Zaczniemy, jak należy, od samego ranka. O dziewiątej, kiedy jeszcze dobrze nie rozedniało, od strony jeziora rozległo się długie buczenie – to przybył z Modroozierska parowiec „Święty Wasilisk” z nowym, najemnym kapitanem. Pani Lisicyna zdążyła już przedtem wypić kawę i siedziała przed lustrem, z zadowoleniem oglądając swoją zupełnie już czystą twarz. Odwracała się to tą, to tamtą stroną i wciąż nie mogła się nacieszyć. Buczenie usłyszała, ale nie zwróciła na nie uwagi. http://www.pol-rusztowania.info.pl na ziemię, jemu nie pozostało nic innego, jak ogłuszyć mnie ciosem drewnianej żerdzi. O tym właśnie chciałam Ojcu opowiedzieć, kiedy ośmieliłam się zajrzeć do pokoju. Przepędził mnie Ojciec i słusznie zrobił. Wyszło na lepsze. Zaczęłam rozmyślać dalej. Gdzie się podział Lampe? Dlaczego bez wierzchniej odzieży? Nie widziano go kilka dni; czy nie od tej nocy, kiedy zabito Aleksego Stiepanowicza? Przypomniałam sobie straszny obraz: łódka, sylweta Czarnego Mnicha, chudziutkie, obnażone ciało przerzucone przez burtę. I aż dreszcz mnie przeszył. Łódka! Lampe miał łódkę! Po co? Czy nie dlatego, żeby potajemnie odwiedzać Rubieżną? Usiadłam przy stole i szybko spisałam wszystkie wypowiedzi starca Izraela, razem sześć. Pisałam ci, Ojcze, w poprzednich listach, że wyczuwam w tych dziwnych słowach jakieś tajemne orędzie, którego sensu w żaden sposób nie mogę przeniknąć. Oto one, te krótkie repliki dzień po dniu.

– Jakie sprawiał wrażenie? – Wyglądał na zdenerwowanego. Pobudzonego. – Rainie zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad odpowiedzią. – Był wrogo do ojca nastawiony. – Nic dziwnego, skoro trzymał go na muszce. Policjantka pokręciła głową. – Chodziło o coś więcej. Shep powtarzał, że wszystko będzie dobrze, a potem próbował Sprawdź – Nie dosłyszeliśmy, jak się pan nazywa. – Och, jestem tu przejazdem. W interesach, no wiecie. Zwykle lubię podróżować po wybrzeżu. Ładne widoki, mili ludzie. Ale tym razem... Trzynastolatek zabija dwie dziewczynki. Potem morduje tę biedną nauczycielkę... Taka piękna kobieta, to dopiero strata. – Odwrócił się do barmana, którego życzliwość już wyparowała. – Zamówię skrzydełka na ostro. Z podwójnym serem. – Niewiadomo, czy to zrobił Danny O’Grady powiedział surowo ogorzały staruszek, a barman poparł go energicznym skinięciem głowy. – Daj spokój, Darren – wtrącił cicho jeden z miejscowych. – Moja stara słyszała od matki Luke’a Hayesa, że Danny się przyznał. – A ja ci mówię, że rodzina O’Gradych to przyzwoici ludzie. – Są jeszcze jacyś podejrzani? – zapytał od niechcenia mężczyzna przy barze. – Niektóre dzieci widziały podobno jakiegoś faceta w czerni – odparł natychmiast stary