z klifu w nieznane głębiny. Skinęła głową.

Augusta. - Zawsze je lubiłam. Victoria usiadła prosto. - Gdzie dokładnie teraz jesteśmy? - Droga do Althorpe biegnie przez południową część hrabstwa - wyjaśnił Christopher i spochmurniał jeszcze bardziej. - Naprawdę chciałbym wiedzieć, przed czym Sin próbuje nas ochronić. To śmieszne. Nie widzieliśmy go od pięciu lat i już ma nas dosyć? Dobrze rozumiała jego urazę. Sama ją czuła. Z drugiej strony wiedziała, że Sinclair, który obwiniał się za śmierć Thomasa, jest gotów na wszystko, żeby jego rodziny nie spotkała więcej żadna krzywda. Na wszystko? Również na utratę żony? Poprzedniego wieczoru sprawy ułożyły się po myśli Sina. Jeśli nawet nie wysiał Kingsfelda, żeby ją obraził i zdenerwował, to nie przepuścił nadarzającej się okazji, aby odesłać ją na wieś. Ale ona nie była bojaźliwą osóbką, która się podda. - Zatrzymajcie powóz! - Jesteśmy niecałą milę od gospody - powiedziała http://www.pol-dent.pl Sin odstawił szklankę z taką siłą, że połowa zawartości wylała się na stolik. - Nie chcę słyszeć żadnych głupich wymówek. Gdzie ona jest? - Ogarnął go strach. - Gadaj natychmiast! - Dobrze, dobrze. Ruszyła spacerkiem do domu panny Lucy, ale potem zmieniła kierunek i udała się na Bond Street. Dziesięć minut później obok niej zatrzymał się Marley i wyskoczył z faetonu. Minutę później ona wsiadła razem z nim i odjechali. Zanim złapałem dorożkę, zniknęli mi z oczu. Szukałem... - Zamknij się - warknął Sinclair. - Muszę pomyśleć. - Gdy ruszył do okna, Roman przezornie usunął mu się z drogi. - Jesteś pewien, że to był Marley?

- Pańskie wyjaśnienie, milordzie? - ponagliła go. - W odpowiednim czasie. Wziął ją za łokieć i poprowadził ścieżką okrążającą staw. Choć nie ściskał jej mocno, wyczuwała jego siłę. Wiedziała, że nie zdołałaby mu się wyrwać, lecz wcale Sprawdź - Nie mogę powiedzieć, milordzie. - Niedawno było do was włamanie, prawda? Kamerdyner zrobił zdziwioną minę. - Tak, milordzie. Skąd pan... Sinclair bezceremonialnie usunął go z drogi, wszedł do holu i zatrzasnął za sobą drzwi. - Wiem, bo dokonano go na moje polecenie. Gdzie Kingsfełd? - Ja... Proszę mnie puścić, milordzie. - Prawie cię lubię, Geoffreys. Nie chciałbym, żebyś stracił zęby. Pchnął kamerdynera na stolik. - To bezprawie, milordzie.