potrzebowałby lat.

wracać do domu. Fakt, Larry przyjeżdżał, Cindy została, a Nate okopał się w „Sea Shanty". Wiedziałem jednak, że w przeszłości tkwi coś, czego nigdy nie odnajdziemy. Nie chciałem oglądać się za siebie. Myślałem o zatrudnieniu się w policji na północy stanu, ale po latach spędzonych w wojsku chciałem odpocząć od rozkazów. Uzyskałem więc licencję i otworzyłem firmę detektywistyczną. To jest niekiedy nudne. - O ile wiem, bardzo nudne - zauważyła Kelsey. - Przesiadywanie godzinami i obserwowanie ludzi... - Bywa i tak. Ale byłem panem samego siebie i mogłem brać tylko te sprawy, które mnie interesowały. Z tym, że przeważnie drobnicę. Nie zamierzałem ocalić świata. Znalazłem jednak poza wojskiem zajęcie stosowne dla kogoś wyszkolonego w infiltracji i... - Zawahał się. - I w zabijaniu. Tak czy inaczej, dobrze mi szło i wyrobiłem sobie w okolicy markę. Miałem sprawy w Jacksonville, poważne, interesujące. Niektóre dotyczyły http://www.podloga-drewniana.info.pl/media/ - Możliwe. Ale mogłaś też rzeczywiście uderzyć głową w ten wiatrochron. - Skąd wiedziałeś, że to Latham, zanim jeszcze policja zaczęła go podejrzewać? - Wiedziałem, że to ktoś, kto mnie zna - odparł Dane. Spojrzał na Kelsey. Zarumieniła się. - Próbował wrobić Dane'a - wyjaśniła. - Zanim zabił Sheilę, włamał się do jego domu. Ukradł krawat Dane'a i udusił nim Sheilę. Wybrał dzień po nocy, którą Sheila spędziła u Dane'a. Potem poczekał, aż Dane wyjedzie. Zostawił zwłoki u niego na plaży i zrobił zdjęcia, zanim jeszcze pozbył się ciała.

świrów, którzy mają się za wampiry. Bobby wybuchnął śmiechem. - Rzeczywiście, wielka to nowina w Nowym Orleanie! Sean uśmiechnął się. - Nie mogę odmówić ci racji. Dobrze, daj mi te akta. Moim zdaniem McCardle znowu zaczął, a ta kobieta znaleziona w zeszłym tygodniu w Sprawdź - Ja też przyjdę i już więcej was nie zawiodę - obiecał solennie Bobby. - Nikogo nie zawiodłeś. I następnym razem będziesz już przygotowany. Ale dziś w nocy nic się tu nie wydarzy, jestem tego niemal pewna. - Nie zawiodę ponownie - powtórzył. Wzięła go za rękę. - Żadne z nas nie zawiedzie - zadeklarowała i przeniosła wzrok na Bryana. - Jesteśmy oboje do dyspozycji. - Chętnie skorzystam z waszej pomocy, chociaż w dość wąskim zakresie. Nie dlatego, żebym wam nie ufał. Czy wam się to podoba, czy nie, jesteście tylko ludźmi, więc pewnych rzeczy nie możecie zrobić. Miny im zrzedły. Bobby westchnął. - Jasne. Za to na opiekunki do dzieci nadajemy się świetnie.