Diaz zaczekał na dole w dużym pokoju, podczas gdy Milla

fasolką. Cóż, standard na imprezach dobroczynnych. Kurczak był pieczony, pośród fasolki trafiały się kawałki migdałów, dodatkowo serwowane zapiekanki były suche. Wolałaby już zjeść taco, hamburgera albo cokolwiek innego niż kurczak i fasolka. Ale przynajmniej było to w miarę zdrowe, a ona nie zamierzała się przecież obżerać. True zaatakował z pasją swojego kurczaka. - Czemu nie dadzą nam pieczeni? - mruknął. - Albo steków? - Bo wielu ludzi nie jada czerwonego mięsa. - Tu jest El Paso! Tu każdy jada czerwone mięso. an43 77 Miał sporo racji. Ale jeśli byli jednak w El Paso ludzie, którzy nie jedli mięsa, to siedzieli właśnie na tej sali. Organizatorzy nie ryzykowali, i słusznie. Niestety, oznaczało to kurczaka i fasolkę. True wyciągnął małą solniczkę z kieszeni marynarki i zaczął obficie posypywać kurczaka czymś czerwonym. - Co tam masz? - spytała Milla. - Mieszanka przypraw z południowego zachodu. Chcesz trochę? http://www.podloga-drewniana.info.pl porządnych butach - i do tego jeszcze w kamizelce kuloodpornej. Tymczasem lawirowała pomiędzy śmieciami i innymi odpadami nieokreślonej proweniencji, w których naturę wolała nie wnikać. Prawa dłoń Diaza spoczywała na kolbie pistoletu: nie trzymała jej, tylko leżała lekko, gotowa w każdej chwili do działania. Mężczyzna skręcił w uliczkę jeszcze węższą od poprzednich i zatrzymał się przed drzwiami, które dawno temu pomalowano na niebiesko. Teraz pozostały na nich już tylko ostatnie ślady farby, a dziury w drzwiach zakryto kartonem przytwierdzonym taśmą samoprzylepną. Diaz zapukał w przegniłą framugę. Ze środka dobiegło szuranie, potem drzwi uchyliły się na centymetr i przez szparę spojrzało na nich ciemne oko. Jego właścicielka wydała z siebie stłumiony pomruk, najwyraźniej

mówiący - Jeżeli nie w tej najbliższej, to w ogóle nie ma o czym mówić. W Meksyku było całkiem sporo miejscowości o tej nazwie, które zresztą bardzo się od siebie różniły. Tę leżącą najbliżej amerykańskiej granicy można było nazwać wioską. - W mordę - syknął Brian. - W mordę. Sprawdź razie należy przypuszczać, że i on nie ma żadnego romansu. To nie oznacza, że jej małżeństwo się kończy. Przechodzi tylko trudny okres. Jeśli Susanna będzie konsekwentna i wiarygodna, sprawy wreszcie ułożą się dobrze, a Rip zrozumie, jak bardzo się mylił, jak głupie były jego podejrzenia. Ogień, który ocieplał i rozświetlał ich związek, zapłonie znowu. Do tego czasu Susanna musi być bardzo, ale to bardzo ostrożna. Nie użyła telefonu stacjonarnego: Rip mógł się zorientować, że dzwoni, i podnieść słuchawkę drugiego aparatu. Wyciągnęła z torebki komórkę, zamknęła drzwi sypialni, weszła do przyległej łazienki i an43 164