przypieka morską sól do jej skóry. Upał nie zelżał.

Sheili zbyt często. - Przez dwa lata wcale - zgodziła się. - Musisz więc spojrzeć prawdzie w oczy - kontynuowała Cindy. - Teraz już jej nie znasz. Tym razem to Kelsey wzruszyła ramionami. Miała poczucie winy. Były przyjaciółkami, razem dorastały. Różniły się trochę wiekiem, ale jak wszystkie okoliczne 27 dzieci znały się jednak i razem bawiły. Kelsey była najmłodsza, Cindy o rok od niej starsza, a Sheila i Nate w tym samym wieku, o dwa lata starsi od Cindy. W ich grupce najstarszy był Joe, a zaraz po nim - o miesiąc młodszy - Dane Whitelaw. Larry miał mniej więcej tyle samo lat, tyle że przyjeżdżał tylko na weekendy i dlatego nie zaliczał się właściwie do zaprzyjaźnionej gromadki. Niekiedy pojawiali się też inni, tacy jak Jorge Marti czy Izzy Garcia. Potem w zasadzie wszyscy się rozjechali i przestali http://www.panilogopedia.pl przeszkadzała, gdy jednak napotkała spojrzenie Dane'a, znów na chwilę wytrąciło ją to z równowagi. W jakiś sposób stał się jej nieprzyjazny. Od długiego już czasu nie układało się pomiędzy nimi za dobrze. Dane nie oczekiwał uścisków i pocałunków, nie chciał jednak, by traktowała go jak wroga, zwłaszcza teraz, kiedy naprawdę było ważne, żeby go wysłuchała. Najwidoczniej nie miała jednak do tego nastroju. Odstawił butelkę ze słowami: - Muszę już lecieć. Pocałował Cindy w policzek. - Już? Jest wcześnie.

- Wystawiłeś mi piękne świadectwo - jęknęła Kelsey. - Nie, nie o to chodzi - zaprotestował. - Po prostu nikt z nas nie jest chyba stworzony do małżeństwa. Spójrz dla przykładu na Cindy. Pewnie zostanie starą panną. Sprawdź rękę na drugą i patrzył na scenę. Kelnerka ponownie do niego podeszła, podając mu tym razem jakąś kartkę. Po kilku minutach wstał i zniknął za drzwiami prowadzącymi na zaplecze klubu. Półmrok uchronił Kelsey przed jego wzrokiem. Poczuła, że znów bez przyczyny ogarniają wściekłość. - Woda sodowa - obwieściła Sophie, stawiając na stoliku szklankę. - Dziękuję, poproszę od razu o rachunek. - Jasne. Aha, pytałaś, czy się nie boję tu pracować. Nie, nie boję się. Sprawę Cherie prowadzi supermiły facet z wydziału zabójstw. Chyba naprawdę