ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY PIERWSZY

Czterdzieści osiem godzin po aresztowaniu Santosa Gloria wpłaciła kaucję i zabrała go wprost do hotelu, gdzie czekał już na nich Jackson. Santos wparował do pokoju i nie tracąc czasu na uprzejmości, natarł na partnera: - O co tu, do cholery, chodzi? Ten najspokojniej w świecie uniósł wzrok i odpowiedział beznamiętnym, opanowanym głosem: - Robichaux poszedł do prokuratora okręgowego i doniósł, że go szantażujesz. Miałeś mu grozić, żejeżeli ci nie zapłaci, dobierzesz mu się do skóry. - Co takiego? - Santos poczerwieniał z gniewu. - Przecież to bzdury! - To jeszcze nie koniec. - Jackson pokiwał głową. - Twierdzi, że to ty stoisz za skandalem sprzed sześciu lat. Kapujesz? Tym sposobem mielibyśmy Aferę Pięciu... Santos opadł na krzesło. Od przeszłości nie da się uciec. Przypomniał sobie podejrzliwe spojrzenia kolegów, a nawet otwartą wrogość. Czuł się przez nich zdradzony. Najpierw, kiedy odkrył, że za pieniądze gotowi byli sprzedać honor policjanta. Co gorsza, jeden z nich potwierdził, że brał udział w aferze. Teraz scenariusz się powtarzał. Nie mogąc usiedzieć na miejscu, zerwał się i zaczął krążyć po pokoju. - Chop twierdzi, że nie tylko ty brałeś udział w skandalu. Ale ty byłeś prowodyrem - kontynuował Jackson. - Kiedy zorientowałeś się, że wydział wewnętrzny cię namierzył, pogrążyłeś, według niego, kumpli, byle ratować własny tyłek. Poszedł na współpracę z tobą, bo groziłeś jemu i jego rodzinie. Oczywiście nie miał nic do stracenia, skoro otrzymał gwarancję, że nie będzie za nic odpowiadał. - Rzadki gnojek. - Santos zatrzymał się na wprost partnera. - Gdybym miał go tu teraz, skręciłbym mu kark. - Czegoś tu nie rozumiem - wtrąciła Gloria, odzywając się po raz pierwszy, odkąd znaleźli się w hotelu. - Dlaczego wydział wewnętrzny uwierzył temu typowi? Przecież ten człowiek jest kryminalistą. Jackson uśmiechnął się ponuro. - Śmieszne, prawda? Ale dla niewinnych nastały złe czasy, Glorio. W departamencie było tyle skandali, tyle wpadek z łapówkami, że w oczach opinii publicznej wszyscy jesteśmy ubabrani błotem. W ostatni wtorek „60 Minut” puściło dwa tak niepochlebne wystąpienia, że sam Pennington zrobił u nas inspekcję. Przysięgał, że oczyści departament. Jeżeli nie udowodnisz swojej niewinności, jesteś winny, przynajmniej w wewnętrznym. A ci są tak zajadli, jak ty byłeś kiedyś, Santos. - Jasne. - Santos znowu zaczął chodzić po pokoju. - Robichaux poszedł ze swoją bajeczkę do prokuratora, prokurator pchnął sprawę dalej, do wydziału, a ci założyli haczyk. Nagadał im, że biorę, więc dali mu znaczone banknoty, a on im mnie wystawił. Jasne, wszystko kapuję. - Zatrzymał się, popatrzył na Jacksona czerwony ze złości. -1 na pewno wszyscy chętnie kupili tę historyjkę, nie tylko fiuty z wydziału, ale reszta chłopaków też. Wierzą tej nędznej kreaturze, nie mnie! Pięknie... - zacisnął pięści. - Psiakrew, jak pięknie! http://www.okulistarastenska.pl - W takim razie nie wolno ci się poddawać. Biedne maleństwa nie tak dawno straciły matkę, nic więc dziwnego, że walczą z każdym, kto próbuje zając jej miejsce. Musisz pomóc im uporać się z bólem, jak również znaleźć miejsce dla siebie w ich zranionych, małych serduszkach. - Dzień dobry, panno Tyler. - Dzień dobry, doktorze Galbraith. Scott oparł się wygodnie o kuchenny blat. Trzymając w dłoni kubek z poranną kawą, uważnie przyglądał się nowej pracownicy, która przed chwilą weszła do kuchni. Willow z trudem łapała oddech. Niemniej jednak nie uszło jej uwadze, że miejsca przy kuchennym stole są puste, a talerze noszą ślady zjedzonego śniadania.

na zawsze zmieni jej życie. R S ROZDZIAŁ CZWARTY - Ach, tutaj pani jest, panno Tyler! Było popołudnie następnego dnia, dzieci korzystały z poobiedniej drzemki, a Willow rozwieszała w ogródku pranie, Sprawdź Mark ma skłonność do zrywania więzów, gdy stwierdza, Ŝe stają się zbyt silne, albo gdy widzi, Ŝe sam za bardzo się zaangaŜował. - Kolacja dla ciebie jest w piecyku. - Dzięki. - Ubrałam małą do snu i pokołyszę ją, nim zaśnie - powiedziała. - MoŜesz się do nas przyłączyć. - Po co? Wzruszyła ramionami. - Sądziłam, Ŝe masz ochotę. Patrzył chwilę na nią, potem na Erikę i rzekł: - To niczemu nie słuŜy - rzucił i wyszedł z pokoju. Alli połoŜyła Erikę do łóŜka i wyszła do patio w poszukiwaniu Marka. Ale okazało się, Ŝe on zjadł juŜ kolację i przegląda w swoim pokoju księgi rachunkowe.