Parę razy urządzaliśmy wyścigi, ale uogólnienie spieszyliśmy się, tak, że przez jeden dzień dotarliśmy tylko do Brasu i przejechaliśmy może jeszcze z dziesięć wiorst. Na nocleg zatrzymaliśmy się w szczerym polu, obok małej bezimiennej rzeczki. Daleko na południu czarniał las. Jego chłodny zapach było czuć aż tu. Woń igliwia rozchodziła się po łące.

- Ma pan niesamowity widok - zauważył Winston. - A jak idzie robota? - Wolno, ale do przodu. - A przynajmniej odciąłeś gnojowi dostęp? Cook pokręcił głową. - Nie wyśledzę go, jeśli zamknę wszystkie drzwi. - Popatrzył na prawnika, dostrzegł jego zawód. - To taka przynęta... trzeba ich zachęcić, żeby wracali, wtedy ich namierzymy. - No jest w tym jakiś sens - przyznał Allbeury i spojrzał na zegarek. - Czy nie powinieneś już kończyć na dzisiaj? - Pewnie, już niedługo. Allbeury go zostawił i wszedł do salonu, żeby przygotować sobie drinka. I pomyśleć - jak ostatnio miał w zwyczaju - o Lizzie. Jest teraz w trasie, z dala od domu... i Wade'a. Co oznacza, że dawny amator prostytutek i kokainy ma pod opieką troje bezbronnych dzieci. Allbeury poczuł się niemal fizycznie chory, gdy sobie to uświadomił. http://www.nurgia.pl/media/ to kim on jest - A co tak naprawdę się dzieje? Ktoś cię szpieguje? Ma dostęp do twoich plików? Nawiasem mówiąc, bardzo trudno to wyśledzić. - To super. Dokładnie nie wiem, na czym to polega, wiem tylko, że coś nie gra. - Pamiętaj, że hakerzy zwykle traktują swoje akcje jako wyzwanie, swego rodzaju rozrywkę. - Adam wyraźnie już oprzytomniał i z przyjemnością oddał się swemu ulubionemu tematowi. - Tych, co robią to w złych zamiarach, nazywamy krakerami. - Skoro tak wolisz...

- Trzymaj się, dziewczynko! Teraz... Ja nie pozwolę ci umrzeć...” Będzie wychodzić, nie prigrieziwszajasia... - Nie miałem innego wyboru - kontynuował Len. -- Moja krew – to jedyne, co mogło ciebie wtedy uratować i w tamtym momencie nawet nie myślałem o Strażniku. I Wiedźmiego Kręgu wtedy w Dogewie nie było. Wyżyłaś i nawet nie powzięłaś podejrzenia, że lekka rana na boku to ślad od noża, którą zrobiłem ja, kiedy leżałaś nieprzytomna. - Ale przecież oddałeś mi swój rear! - Machinalnie chwyciłam się za kiść amuletów, bo tydzień temu zerwałam sznurek z szyi i ze złością rzuciłam go w krzaki. - To wyszło przypadkiem. Żegnaliśmy się – możliwe, że na zawsze, - i pomyślałem: czemu nie? - wzruszył ramionami Len. -- Dla innego Stróża ten rear już nie się nadawał, za to prezent z niego wyszedł przepiękny. Przecież nieraz skarżyłaś się, że nienawidzisz bezczelnych telepatów, a ciągłe utrzymywanie magicznej obrony jest niemożliwe. Lepiej nosić na szyi niezawodny amulet. Ale nawet nie pomyślałem, że na ciebie podziała! W liście, który zawiozłaś do Starminu, przyznałem się twojemu Nauczycielowi jak blisko byłaś śmierci, i poprosiłem go żeby cię na początku poobserwował. - Po co? Sprawdź wytrzymać to, co ujawni sąd. Ale czy potrafi stawić czoło procesowi? Jeśli jednak nabierze pewności, że dawna Clare nigdy już nie przebije się na powierzchnię przez otchłań toczącej ją nienawiści i udręki... Tak, może wtedy potrafi ją znienawidzić. 122 Allbeury uświadomił sobie, że stanowczo zbyt wiele czasu zajmują mu każdego dnia myśli o Lizzie i jej dzieciach. Raz zadzwonił do Susan Blake z pytaniem, czy się z nią widziała. Owszem spotkały się dwa razy, rozmawiają dość regularnie, ale Lizzie w najbliższym