- Dobre jedzenie, Malindo. - Pogryzł kartofle

które zawodowy morderca może przyjmować zlecenia, ale które nie pozwalają go później wytropić. Każdy agent może mieć ich kilkanaście w całym kraju albo nawet w kilku krajach. – Czyli mogą się ze sobą kontaktować, nie obawiając się, by ktoś ich odkrył – mruknęła Kate. – O to właśnie chodzi. Znam pewnego prywatnego detektywa. Korzystałem już z jego usług, żeby wygrzebać materiały do książki. Może dowie się czegoś na temat tych nazwisk. – A co z tym notesem? – spytała Kate. – John koniecznie chce go mieć z powrotem – wtrąciła Julianna. – Mówił mi o tym. Był wściekły, że go wzięłam. – To dobrze. – Dobrze? Że się złości? – Kate pokręciła głową. – Wcale mi się tak nie wydaje. Cień uśmiechu pojawił się na wargach Luke’a. – To znaczy, że ten notes jest dla niego ważny, więc właśnie dzięki niemu łatwiej nam będzie dobrać się do tego dupka. – Ba, tylko jak to zrobić? – Kate czuła, że serce bije jej coraz mocniej. Luke potarł szorstką brodę. – Jeszcze nie wiem. Muszę spotkać się z moim kontaktem i spytać o http://www.nurgia.pl Kate. Takie jak jego właściciel. Raz jeszcze rozejrzała się po idealnie wysprzątanym wnętrzu, zwracając uwagę na skórzane fotele i kanapę, równo ustawione rzędy książek na symetrycznie usytuowanych półkach , a także sztampowe reprodukcje. John Powers tutaj nie mieszkał. Ani on, ani nikt inny. To wnętrze przypominało ekskluzywną wystawę sklepową, a nie czyjś dom. Jedyny wyjątek stanowiło oprawione zdjęcie, stojące na stoliku obok kanapy. – Robiłaś to już wcześniej, Julianno. – Luke obrócił się do dziewczyny. – Gdzie przede wszystkim mamy szukać? Julianna, która zatrzymała się tuż za progiem, potrząsnęła głową. – A czego mamy szukać? – Kate postawiła fotelik ze śpiącą córką na

domu – wygodne i przytulne miejsce, w którym rodzina najwyraźniej lubiła spędzać czas. Dziewczyna wprawnym okiem wyłowiła szczegóły – lśniącą lodówkę z zamrażarką, piekarnik gazowoelektryczny, marmurowe blaty, olbrzymie drewniane deski do krojenia i mnóstwo miejsca na naczynia. Pomyślała, że z przyjemnością będzie tu przygotowywała podwieczorki dla dzieci. Sprawdź - Grace zasnęła, więc postanowiłam obejrzeć obrazy. - Jest na siebie zła, że się tłumaczy. W dodatku czuje, że się czerwieni. - Pewnie daje ci nieźle popalić. - Kto? Ach, tak... Grace... - Policzki palą ją żywym ogniem, muszą już być buraczkowe. - Nie jest tak źle. Chłopak przechyla głowę i patrzy na nią z niedowierzaniem. Pewnie ma ją za dziewczynę, której tak bardzo zależy na pracy, że nie tylko jest gotowa znosić jego rozwydrzoną siostrę, ale również boi się ją skrytykować. Nie myli się o tyle, że rzeczywiście nie chciałaby stracić tego zajęcia. - Posłuchaj, znam swoją siostrę - mówi, uśmiechając się przyjaźnie. - Jesteś tego pewien? - Czego? - Tego, że ją znasz. - Pytasz poważnie? Policzki przestają ją piec. Mówi sobie, że ten chłopak niczym się nie różni od chłopców z jej dawnego życia - na przykład od Chrisa Connelly'ego - nie ma więc powodu peszyć się w jego towarzystwie. - Tak, całkiem poważnie - odpowiada, patrząc mu w oczy. Są ładne, szarozielone i bystre. Tylko że to nie powinno mieć dla niej żadnego znaczenia. Jest na siebie wściekła, że zwraca uwagę na oczy chłopaka, który pewnie jest taki sam jak Chris. - No... chyba... chyba ją trochę znam. - Simon nie wydaje się już taki pewny siebie jak przed chwilą, co Laurze sprawia wyraźną satysfakcję. - Wiem, że żadna z opiekunek nie wytrzymała z nią dłużej niż dwie godziny - ciągnie, a ona z trudem odrywa wzrok od tych jego szarozielonych oczu. - Nie mam pojęcia, jak tobie się to udaje. - Straszę ją apokalipsą. Przez chwilę patrzy na nią tak, jakby potraktował te słowa poważnie, a potem się uśmiecha. - A teraz na serio. Powiedz mi, jak ci się udaje z nią wytrzymać. - Grace to najbystrzejszy dzieciak, jakiego udało mi się poznać. - To akurat wiem - przyznaje chłopak. - I jako bystry dzieciak - ciągnie Laura - wie, że z nianią nie należy zadzierać. Większość chłopców, którzy rozdziawiają usta tak jak teraz Simon, wygląda w takich chwilach debilnie... niestety, on nie. Jemu dodaje to nawet uroku. I Laura znów jest na siebie zła. W ogóle nie powinna przecież dostrzegać takich rzeczy. - Przepraszam cię za moich kolegów. - Za kolegów?