Hrabia zachowywał się równie swobodnie, jak zawsze.

natychmiast wrócić. Lucien przyjrzał się jej profilowi, rozbawiony i jednocześnie zaniepokojony. Ona wróci i nie będzie mógł dokończyć rozmowy. - Vincent! - warknął, nie odwracając się. - Tak, milordzie? - Trzymaj się bliżej nas, do diaska! - Ale... Oczywiście, milordzie. Przepraszam, milordzie. - O czym życzyła sobie pani ze mną porozmawiać, panno Gallant? - zapytał. Alexandra przez chwilę obserwowała powozy toczące się po głównej parkowej alei. - Poprzednie nauczycielki panny Delacroix nie były takie złe, jak pan twierdził, milordzie. - Więc uważa pani swoją obecność za zbędną? Pozwoli pani, że się nie zgodzę. Rose nie potrafiłaby teraz usidlić nawet pastucha. Przez usta panny Gallant przemknął cień uśmiechu. - Jest pańską kuzynką. Znalazłaby wielu chętnych. - Owszem. Łasych na tytuł, bogactwo lub pozycję towarzyską - stwierdził. - Nikogo, kto już je posiada. Kilka powozów skierowało się w ich stronę. Lucien zaklął w myślach i skręcił w boczną alejkę. - Więc uważa pani, że moją kuzynkę da się nauczyć tego i owego. Widzę jednak, że http://www.nozoil.pl/media/ się na małżeństwo. - Owszem, nieograniczoną arogancję. Ale nie rozmawiajmy już o tym, proszę. Moi rodzice pobrali się z miłości i ja też tak zrobię albo wcale nie wyjdę za mąż. - A teraz postanowiłaś zostać starą panną. - Vixen, on na pewno nie chce brać sobie na głowę moich kłopotów. Jak długo, twoim zdaniem, będzie znosił docinki Virgila i gratulacje z okazji małżeństwa z córką biednego artysty? A kiedy zmieni swój stosunek do mnie, znajdę się w jeszcze gorszej sytuacji, niż jestem teraz. Przyjaciółka obserwowała ją przez chwilę. - Więc co zrobisz? Alexandra zamknęła oczy. Gdyby nie złożył propozycji, jakby wpadł na dobry pomysł wybrnięcia z trudnej sytuacji. Gdyby powiedział, że mu na niej zależy i pragnie pomóc jej w kłopotach, a nie, że je rozwiąże w zamian za jej zgodę. Gdyby się nie przyznał, że nie wierzy

- Mogła sobie pojechać do Yorkshire. - Monmouth uderzył pięścią w stół, aż zabrzęczała porcelana. - Do licha, mam przedstawić w parlamencie ustawę o taryfach. - Wstał z groźnym pomrukiem. - Wybadam dyskretnie opinię ludzi w tej sprawie. Może będę musiał potępić ją publicznie, jeśli nadal będzie się tak afiszować. - Szarpnięciem otworzy! drzwi i pomaszerował do gabinetu. Virgil poczęstował się resztkami śniadania. Kilcairn i Alexandra jeszcze zobaczą, kto Sprawdź niedużą zieloną skarpę, o którą z chlupotem uderzały drobne fale, Bobby rzucił się na kolana, śmiał się i sapał, wypatrując czegoś w wodzie. Jean usadowiła się tuż obok niego, wygładzając starannie sukienkę. Głęboko, pod nie- bieską taflą zmętniałej wody, pływały kijanki i inne drob- ne żyjątka, niewielkie sztuczne ryby, zbyt małe, aby nada- wały się do łowienia. Na oddalonym brzegu jeziora jakieś dzieci puszczały na wodę łódki z łopocącymi na wietrze białymi żagielkami. Jedną z ławek zajmował otyły mężczyzna, który w wielkim skupieniu czytał książkę. W ustach zatkniętą miał fajkę. Para młodych ludzi przechadzała się wokół jeziora, nie wi-