- Nie powiedział ci, gdzie zamierza uderzyć?

- Tak, życie rodziny książęcej to cenny dar. Wart, by zapłacić zań pięć milionów dolarów. Zabiłaś dla mnie Cullenów - mówił, stawiając na biurku metalową kasetkę. - Czy wiesz, drogie dziecko, że mogłaś śmiało prosić o dużo więcej? Nie ma ceny, której bym nie zapłacił, żeby wreszcie poczuć słodki smak zwycięstwa. Od dziesięciu lat próbuję ich unicestwić. Dwa razy niemal mi się udało. I wreszcie się doczekałem. Zrobiłaś to dla mnie. Zabiłaś ich wszystkich za marne pięć milionów. - Dobra, mamy go. Starczy! - zawołał Emmett, zdejmując z uszu słuchawki. - Ruszajcie. Tylko spokojnie. - Płynę z wami. - Edward mocno chwycił go za ramię. - Nie ma mowy! - Powiedziałem, płynę z wami! Daj mi broń, albo pójdę tam z gołymi rękami. - Dostałem rozkaz, żebyś się stąd nie ruszał. - A gdyby tam była Rosalie? - Oczy Edwarda błyszczały gorączkowo. - Siedziałbyś spokojnie i czekał, aż inni zrobią wszystko za ciebie? Emmett spojrzał na dłoń zaciśniętą wokół jego ramienia. Potem podniósł wzrok i nagle dzikie oczy Edwarda wydały mu się uderzająco podobne do oczu żony. Była w nich taka sama namiętność. Bez słowa podszedł do szafy i wyciągnął z niej automatyczną czterdziestkę piątkę. Zaraz ruszą do akcji. Bella starała się o tym nie myśleć. Nie chciała, by zdradziło ją nerwowe drżenie głosu. - Pięć milionów w zupełności mi wystarczy - powiedziała lekko. - Mam zamiar dobrzeje zainwestować i przez kilka następnych lat cieszyć się życiem w Rio. Milczał. Nie spuszczając z niej oczu, otworzył kasetkę. Rzeczywiście były w niej pieniądze, ale wcale nie zamierzał się z nimi rozstawać. Już dawno przeznaczył je na własne cele. - Czyżbyś nie chciała już dla mnie pracować? - Po tym, co dziś się wydarzyło, ryzyko jest zbyt duże. - Słusznie. - Podniósł wieko. Wspaniałomyślnie pozwolił jej zajrzeć do środka. Niech przed śmiercią nacieszy oczy. - Co za widok! - Nie zamierzała przedwcześnie wypadać z roli. Podeszła do biurka, wzięła do ręki plik studolarówek, podniosła je do twarzy i wciągnęła głęboko powietrze. - Mmm, kocham ten zapach. Jest taki zmysłowy, nie sądzi pan? - Sądzę. Bezszelestnie odsunął górną szufladę, w której leżał rewolwer o rękojeści inkrustowanej macicą perłową. Postanowił, że zada jej elegancką śmierć. Wziął broń do ręki w tej samej chwili, gdy na górnym pokładzie rozległy się pierwsze strzały. Bella spojrzała nerwowo za siebie, po czym bez namysłu zatrzasnęła kasetkę i rzuciła się w stronę drzwi. - Co to ma znaczyć, monsieur Blaque?! - zawołała, szarpiąc za klamkę. - Nie ruszaj się! - Stał za biurkiem, celując prosto w jej serce.- Dawaj kasetkę! http://www.mojabudowa.info.pl sprostał potrzebom księcia, skoro ten szukał sobie kogoś w klubie! Aż uśmiechnął się sam do siebie, ciesząc się, że to jego wybrał wtedy Adam. - A coś było z nim nie tak? – zapytał szatyn. Krystian wydął wargi w zastanowieniu. Nie był brzydki, naprawdę. Mógłby nawet wrzucić go do kategorii „w miarę atrakcyjnych”, ale nie wyżej. Brakowało mu mięśni. Szerokich barków i masywnego karku. Westchnął cichutko rozmarzony. A Adam taki był! Adam miał twarz modela, był wysoki i wysportowany! No po prostu facet o jakim marzy każdy! I do tego te czarne, kręcone włosy, które związywał w tą seksowną kitkę. Wyłączył się trochę, zapominając zupełnie, gdzie był. Ocknął się jednak, znów powracając do podsłuchiwania. - No bo nie jesteś – powiedział blondyn. Krystian zmarszczył brwi, nie bardzo

- Jak najbardziej. - Ta młoda dama - powiedział Alec poufnym tonem - znalazła się w ciężkich tarapatach. Wiem, co sobie o niej myślisz, ale wierz mi, mylisz się. To wnuczka hrabiego. - Ależ oczywiście, sir, ale jakiego? - Talbota. Tylko że nie wolno ci o tym nikomu mówić. - Nawet jego wysokości? Sprawdź będzie mógł na niego patrzeć, bo będzie mu się przypominał ten widok?! A do tego tak strasznie bolała go cała twarz… i brzuch… i plecy… i w ogóle wszystko bolało! Od zawsze miał bardzo niski próg bólu, a teraz czuł się tak, jakby za chwilę miały mu kończyny poodpadać albo jakby co najmniej był cały połamany. - Może wsadziłbym cię do taksówki? – pomyślał na głos Adam. – Albo zadzwonię na pogotowie, co? Od razu mógłbyś złożyć zeznania. O! – ucieszył się. – To jest dobra myśl! Doniósłbyś na tych sukinsynów i… - A później mi się oberwie – skrzywił się. – A może… - podniósł nagle głowę, spoglądając na Adama z jakimś dziwnym błyskiem w oku. – Weźmiesz mnie do siebie, co? – poprosił, czując, że mógłby jakoś wykorzystać tę sytuację. Brunet się skrzywił, wstając z kucek i szybko kręcąc głową. - Nie ma mowy – odmówił. - No przecież mnie tak nie zostawisz? – zaskomlał Krystian, wbijając w mężczyznę