pierwsza trzydzieści. Pomyślała, że chyba będzie burza.

kiedy ja i mama byliśmy jeszcze małżeństwem. Kimberly popatrzyła na ojca. Po chwili skinęła, nie wypowiadając ani słowa. - Hej, Kimberly - zawołał cicho. - Pieprzyć balet! Nadal patrzyła ponuro, ale w końcu lekko się uśmiechnęła. W parę minut później Rainie i Quincy zjechali windą, żeby złapać taksówkę na lotnisko. Kimberly dyplomatycznie zgodziła się zostać w swoim pokoju, rozumiejąc, że być może zechcą spędzić parę chwil sam na sam. Quincy uważał, że powinien powiedzieć Rainie coś głębokiego. Ale przychodziły mu na myśl tylko mocno przesłodzone pieszczotliwe określenia. W holu Rainie zerknęła na zegarek. - Dwie godziny - powiedziała. - Nie jedna. - I tak jadę do domu. - Koniec przerwy - przyznała. - Rainie... - Nie pozwolę, żeby cokolwiek jej się przytrafiło - wtrąciła po cichu. - Masz na to moje słowo. Skinął. Uświadomił sobie, że również Rainie podejrzewa, że Montgomery nie nadaje się na samotnego zabójcę. Powiedz coś. Zrób coś. Ucz się na błędach! http://www.medycznie.net.pl/media/ wydobycie prawdy na wierzch po prostu by ją uwolniło. Teraz, po roku, już nie była tego pewna. Ostatnio żyła jakby bliżej prawdy, ale mimo to zostało jeszcze wiele przeszkód do pokonania. - Powinnam jechać do domu - powtórzyła. - Tak myślę - powtórzył Quincy. Rainie sama poszła do domu. Sama włączyła światło w swoim wielkim mieszkaniu. Sama wzięła prysznic, umyła zęby i sama poszła do łóżka. Miała zły sen. Znalazła się na afrykańskiej pustyni. Znała to miejsce z programu, który obejrzała na Discovery. We śnie częściowo rozpoznawała kolejne sceny z programu, inne zaś jawiły się jako prawdziwe wydarzenia. Pustynna równina. Straszna susza. Malutki słoń, którego urodziła wyczerpana słonica. Niepewnie stanął na nogach, pokryty mazią i resztkami

niekompetencji. Odwróciła się do Quincy’ego. Potarła skronie. – Kobieta? Skontaktowała się z Dannym za pośrednictwem adresu emailowego Melissy Avalon. Raczej trudno uwierzyć, że panna Avalon pomogła zaplanować własną śmierć, prawda? – Racja. Wiadomo natomiast, że adresy emailowe nie stanowią szczególnej komplikacji. Sprawdź - Parę razy. - Czy jego uwagi były bardzo pogardliwe? - W skali od jednego do dziesięciu - gdzieś w okolicach dwunastu. - Całkiem nieźle. Komentarz mojego dziadka sięgnąłby piętnastu. - Twój dziadek jeszcze żyje? - Rainie była zdumiona. Quincy nigdy nie mówił o swoim ojcu. Właściwie o matce też w ogóle nie wspominał. Może tylko raz, kiedy powiedział, że umarła, kiedy był mały. Kimberly zdmuchiwała parę znad filiżanki. - Tak, żyje. Przynajmniej... powiedzmy, z technicznego punktu widzenia. Choroba Alzheimera. Gdy miałam dziesięć lub jedenaście lat, trafił do szpitala. Odwiedzaliśmy go kilkanaście razy w roku, ale ostatnio już dawno nie byliśmy u niego. Chyba dlatego, że nie rozpoznaje nas, nawet taty, więc... W każdym razie dziadek nie lubi obcych.