Choć piękne kobiety często onieśmielały Willow, która była

- Kto mówi? - Santos, proszę. Musisz mi pomóc, nie mam do kogo się zwrócić. - Tina - dopiero teraz ją rozpoznał - to ty? - On mnie śledzi. Wiem, że to on. - Zaczęła płakać. - Zabije mnie... Zimny dreszcz przeszedł mu po plecach. - Buster Flowers siedzi. Facet, który dał ci krzyżyk. - To nie on! Santos, nie chcę umierać! Jej krzyk poraził go. Była śmiertelnie wystraszona. - Skąd dzwonisz? - Z budki przy rogu Toulouse i Burgundy. Obok apteki i kościoła. - Dobra - popatrzył na zegarek, obliczając, ile o tej porze dnia zajmie mu dojazd - zostań tam. Będę za dziesięć minut. - Pośpiesz się, Santos, błagam. Odwiesił słuchawkę i zerwał się, chwytając w locie marynarkę. Patterson, który zajmował biurko naprzeciw niego, podniósł głowę: - Co się dzieje? - Dziewczyna, która wskazała nam gościa. Mówi, że ktoś nadal ją śledzi. - Włożył marynarkę. - Jeżeli Jackson wróci przede mną, powtórz mu. Dzwoniła z budki przy Toulouse i Burgundy. Patterson skrzywił się z niechęcią. - Dziwce coś się roi. Mamy gościa. Daj sobie spokój. Arogancja Pattersona zmroziła Santosa. A jeżeli zamknęli nie tego człowieka? Nie przypuszczał, by tak było, ale kto wie? Zebrane dotąd dowody, choć nie dawały stuprocentowej pewności, wyraźnie wskazywały na sklepikarza. http://www.meblekuchennesklep.info.pl/media/ Znając swoje uczucie do niego, nie moŜe przebywać z nim pod jednym dachem. Westchnęła. NajwyŜsza pora uświadomić sobie, Ŝe nic nie moŜe się wydarzyć między nią a Markiem. Musi jednak przyznać, Ŝe przez ostatnie dwa lata czekała na księcia z bajki. Pragnęłaby uwierzyć, Ŝe pewnego dnia stanie się dla Marka kimś więcej niŜ asystentką do spraw zarządzania. Tak czy owak przyznał, Ŝe jest piękna. Podobno jednak wszyscy męŜczyźni prawią kobietom komplementy. Szczególnie wtedy, gdy zamierzają przespać się z którąś. Teraz Mark zorientował się przecieŜ, Ŝe ona, Alli, nie umie się całować, nie potrafi dać męŜczyźnie rozkoszy, więc i jego zainteresowanie jej osobą umrze śmiercią naturalną. I tak chyba będzie najlepiej. Mark powiedział jej wczoraj, Ŝe nie chce mieć dzieci. A ona chce, nawet kilkoro, co świadczyło niezbicie, Ŝe ich plany na przyszłość kompletnie się róŜnią.

- Przepraszam - powiedział i poszedł odebrać. Nowa gosposia zwróciła się w stronę Willow. - Nie sądzę, byśmy już kiedyś się spotkały, ale nie wiedzieć czemu twoje imię jest mi znajome. Wydaję mi się, że chodziłaś do szkoły z moim przybranym synem, Danielem Firthem. Willow zamarła. Sprawdź na miejscu. Pewno gdy wróci, ona będzie juŜ spała. Chciał, Ŝeby tak właśnie było. A moŜe będzie lepiej, gdy on nie wróci zaraz po zebraniu? MoŜe zwoła chłopaków i zagrają w pokera? Rozejrzał się po sali. Thomas i Gavin wyszli pewno pogadać. Ale gdzie, do diabła, jest Connor Thorne? To właśnie on podkpiwał sobie z Marka, gdy ten spóźniał się na zebranie, bo spóźniła się opiekunka dziecka. Ciekawe, zastanawiał się Mark, czy Connor juŜ wie, Ŝe problem opieki nad dzieckiem juŜ nie istnieje? - Gdzie jest Connor? - zapytał Mark zwracając się do Jake’a. Jake uśmiechnął się, błysnął niebieskimi oczami i rzekł: - Jestem bratem mojego brata, a nie mojego brata stróŜem - odpowiedział Ŝartobliwie i spojrzał na zegarek. -Mamy jeszcze siedem minut. Zaraz tu będzie. - Jak przebiega kampania? - Mark przezornie odbiegł od tematu. Przeciwnikiem Jake’a w wyścigu o prezydenturę miasta była Gretchen Halifax.