Czekamy, aż zjawi się następny? To może potrwać

Dziadku, pomyślał, i zemdlał. Wiedział, że był nieprzytomny zaledwie przez kilka sekund. Spróbował poruszyć ramionami i jego głowę przeszył piorunujący ból. Z trudem podniósł się na rękach i kolanach, i rozejrzał dokoła. Ktoś rzucał w niego kamieniami. To nie były dzieci. Nie był to również wypadek. Ktoś celowo zepchnął go do wodospadu, a to oznaczało, że nadal jest łatwym celem. Z góry doskonale było go widać. Jeden dobrze wymierzony kamień mógłby dokończyć dzieła. Przypomniał sobie chrząknięcie, które usłyszał przed upadkiem. Był zdekoncentrowany, bo jego myśli błądziły w przeszłości. To kolejny dowód, że nie powinien był tu przyjeżdżać. Trzeba było zostać w domu i przysłać Platona, Jima Chargera albo Happy Ford, żeby zajęli się problemami Lucy. Formalnie Sebastian nadal był szefem firmy, ale faktycznie to Plato zarządzał wszystkim przez ostatni rok. Poszukał na skale uchwytu dla rąk, przeklinając własną dekoncentrację. Lucy, wspomnienia. Toksyczna kombinacja. http://www.meble-drewniane.edu.pl - Słucham, milordzie. - Sam się zajmę lady Stanton. - Ja... dobrze. Jak pan sobie życzy, milordzie. Gdy tylko służący wyszedł z pokoju, Roman zamknął za nim drzwi. - Powinien pan go zwolnić. Sin wzruszył ramionami. - Milo jest kompetentnym kamerdynerem. - Nie podoba mi się, że zatrzymał pan personel swojego brata. Ktoś z nich może pewnej nocy strzelić panu w głowę. - Nie chcę, żeby zniknęli mi z oczu. - Opadł na krzesło i wskazał na surdut leżący na łóżku. - Nie

Chłopczyk podszedł bliżej i pochylił się nad pismem. - Ty jesteś ładniejsza niż ona - rzekł z przekonaniem. Zrobiło się jej ciepło na sercu. - Jesteś bardzo miły. - To dla ciebie. - Chłopiec wyciągnął rączkę, Sprawdź - Nie traćmy czasu, Pimper... Na odległym wzgórzu raptem ujrzała czterech jeźdźców. Puls jej przyspieszył. Idiotka, zbeształa się w duchu. Otaczały ją ziemie lorda Haverly, więc mogli to być jego ludzie, goście albo zwykli podróżni. Znajdowali się za daleko, żeby mogła dostrzec szczegóły, ale człowiek jadący na czele wyglądał dziwnie znajomo. Raptem stanął jej przed oczami jeden z rysunków Thomasa: lord Kingsfeld na koniu. Po plecach przebiegł jej zimny dreszcz, serce zaczęło łomotać. Coś się stało Sinclairowi! - O, nie - wyszeptała.