ze strażnikiem. Wynurzył się z korytarza z rączką uwię

daleko. - Dalej niż w Afryce? - z podziwem w głosie zapytał Benjamin. - Dalej niż w Afryce. - Uśmiechnęła się do bliźniąt. -Wiecie, co robię, gdy ogarnia mnie straszna tęsknota? Dzieci czekały w napięciu. - Staram się zająć różnymi fajnymi rzeczami. - Uśmiechnęła się jeszcze serdeczniej. - Tak właśnie będziemy robić. Razem. Wymyślimy sobie mnóstwo świetnych zabaw i przyjemności. - Skoro mówimy o przyjemnościach - rzekł Pierce. - To kto jest gotowy na obiad? Amy wyprostowała się. Dopiero teraz zauważyła, że Pierce podniósł z trawy jej walizkę i sandałki. Zmieszała się. Odczuła to jako gest zbyt... osobisty. Ich spojrzenia się skrzyżowały, więc szybko wybąkała jakieś podziękowanie. Przez moment miała wrażenie, http://www.meble-biurowe.biz.pl Milo, który stał w progu. Dobry Boże! Zostanie ojcem! Już się zmierzchało, kiedy Sinclair ponownie usłyszał trzask frontowych drzwi i cichy szmer męskich głosów. Siadł na krześle z pistoletem w dłoni. Przez chwilę żałował, że usunął z gabinetu masywne biurko Thomasa. Wpakowanie Kingsfeldowi kuli w łeb z tego miejsca byłoby symbolicznym gestem sprawiedliwości. Gdy drzwi się otworzyły, zacisnął palce na rękojeści, ale nikt nie wszedł do pokoju. - Sin? Tu Crispin. Nie odstrzel mi głowy. - Właź, do cholery! Kiedy Szkot ostrożnie wszedł do gabinetu, Sinclairowi

wyglądał rewelacyjnie -szczupłe opalone nogi, bose stopy... - Przecież wiecie, że Amy ma dzisiaj wolny dzień - ciągnął Pierce. - Należy się jej trochę odpoczynku. Ja-wam poczytam. - Ale my chcemy Amy! - jęczał Jeremiah. Sprawdź sytuacja, w jakiej się znaleźli, nie robi na nim żadnego wrażenia. I powiedział to wprost. Szczerze wyjawił swoje rozterki. To, co od niego usłyszała, plus wyczuwalne między nimi napięcie, w sposób oczywisty świadczyły, że jest mu równie ciężko jak jej. W takim razie czy stanie się coś złego, jeśli teraz wyjawi, co ją tak intryguje? Nie, na pewno nie, przekonywała się w duchu. Oddychała powoli, głęboko. Popatrzyła mu prosto w oczy i by dodać sobie odwagi, uśmiechnęła się blado. - No więc - zaczęła. - Pamiętasz naszą