Marcus Andrews podszedł go dwa i pół roku temu. Chciał się zemścić na

długa droga. Zabił dwie dziewczynki i niczego nie zmieniał fakt, że został wykorzystany przez przebiegłego zbrodniarza. Prokurator okręgowy twierdził, że każdy powinien mieć w sobie pewne hamulce, znać granice tego, co wolno. Odebranie drugiemu człowiekowi życia jest niedopuszczalnym przekroczeniem tych granic. Danny nie pamiętał o tym i musi ponieść karę. Wyglądało na to, że chłopiec przyzna się do zabójstwa w zamian za gwarancję, że jego sprawa pozostanie w gestii sądownictwa dla nieletnich. Będzie odsiadywał karę w zakładzie poprawczym aż do dwudziestego piątego roku życia. Kuratorium w Oregonie formalnie przejmie nad nim opiekę, przeprowadzając nowe badania psychiatryczne i zapewniając mu możliwość terapii. Kuratorium podejmie też decyzję, kiedy Danny będzie gotów na zwolnienie warunkowe. Sandy i Shep wystawili dom na sprzedaż. Wszystko wskazywało na to, że Danny zostanie umieszczony w zakładzie w Salem, więc postanowili się tam przenieść. Shep starał się o pracę w kilku agencjach ochroniarskich. Choć wiele osób podejrzewało, że to właśnie on zainscenizował wypadek, który pozwolił Danny’emu uciec, nie znaleziono żadnych dowodów i jego akta pozostały czyste. Sandy chciała poświęcić się swoim dzieciom i aktywnie wspierać starania o reformę prawa dla nieletnich. Oficjalnie pozostawali z Shepem małżeństwem, choć kiedy Rainie widziała ich ostatnio, nie zauważyła nawet cienia czułości. Odniosła wrażenie, że osiągnęli ten etap, kiedy żyje się razem, ale osobno. Może uznali, że tak będzie lepiej – dla Becky. http://www.makerzone.pl - Trzydzieści dwa. - Mandy miała dwadzieścia cztery. - Tym bardziej nie należy przejmować się wiekiem. - Więc spotykacie się? Rainie westchnęła. - Spotykaliśmy się. Dawno temu. Jak jest teraz? Nie wiem. Oddaj mi przysługę i zapytaj go, kiedy wstanie. - Jak się poznaliście? - W ubiegłym roku. Sprawa Bakersville. - Och! - zareagowała Kimberly. - To była zła sprawa. - Można tak powiedzieć. - Więc to ty straciłaś wtedy pracę? - Tak, ja.

– A to czemu? – Bo ta spódnica jest, kurwa, za ciasna! – Dobrze, już dobrze. – Sanders podniósł ręce i odszedł. Quincy ułożył w stos sześć białych ręczników i wsunął między nie pistolet tak, żeby kolba wystawała odrobinkę, niewidoczna dla osoby, która otworzy drzwi. Podał Rainie ręczniki, wpatrując się w nią intensywnie swymi spokojnymi ciemnymi oczami. Sprawdź - Kradzież tożsamości... Czy biuro nie ma specjalistów w tej dziedzinie? - Biuro ma specjalistów w każdej dziedzinie - odparł Quincy, ale niezbyt przekonująco. Postawił filiżankę. Rainie zauważyła zdumiona, że ręce mu się trzęsą. - Zajęli mój dom, Rainie - powiedział cicho. - Dziś po południu agenci zainstalowali kamery w pobliżu grobu mojej córki. Co za ironia. Jestem ekspertem. Właściwie jestem ekspertem właśnie w tego rodzaju sprawach, a od siódmej pięć dzisiejszego ranka nikogo nie obchodzi moje zdanie. O siódmej pięć rano stałem się ofiarą. Nigdy niczego nie nienawidziłem tak bardzo jak tego. - To idioci, Quince. Mówiłam ci to wcześniej. Gdyby agenci FBI byli mądrzejsi, nie biegaliby wciąż w tych paskudnych garniturach, zamiast tak jak cały świat przejść do strojów nieco mniej oficjalnych. Jaki mężczyzna