Agent specjalny Pierce Quincy był tym agentem, który zatrzymał Jima Becketta. Jim Beckett był człowiekiem, który odkrył Henry'ego Hawkinsa. Ten zaś był osobnikiem, który prawdopodobnie wiedział, co się stało z Jim¬ mym Hoffą. Ona zaś była po prostu Lorraine Conner i jeszcze dużo musiała zrobić, żeby jej życie wróciło do normy. 16 - Mam dla ciebie robotę - powiedział Quincy. Rainie omal nie parsknęła. - Co? Biuro już ci nie wystarcza? - To sprawa osobista - zawahał się. - Quincy, biuro jest twoim życiem, więc nic dziwnego, że sprawa jest dla ciebie osobista. - Chodzi o coś zupełnie innego. Mogę prosić szklankę wody? Rainie zmarszczyła brwi. Quincy z osobistą sprawą? To ją zaintrygowało. Poszła do kuchni, nalała dwie szklanki wody, do każdej dodając dużo lodu. Kiedy wróciła do salonu, Quincy rozsiadł się już na kanapie w niebieskie pasy. Była to stara kanapa, jedna z nielicznych pamiątek jej życia w Bakersville. Mieszkała tam w niedużym wiejskim domu. Na jego tyłach rosły wysokie http://www.logopedawarszawa.org.pl żal, że Shep nie przychodzi do niej, kiedy ma problemy, a spędza godziny w domu innej kobiety, gdzie oboje wspólnie milczą. – Mamo, co się stało ze szkołą? Sandy drgnęła, zaskoczona nie tyle pytaniem, co dźwiękiem głosu córki. Od strzelaniny Becky prawie się nie odzywała, a jeśli już, to wypowiadała jedno, dwa słowa. – Co masz na myśli, kochanie? – Nie ma dzisiaj szkoły. – Nie, dzisiaj nie ma. – A jutro? – Jutro też nie musisz iść, kochanie. Nie martw się o szkołę. Na razie jest zamknięta. Dziewczynka nie przestawała wpatrywać się w nią z przejęciem. – A inne dzieci idą do szkoły? – Twoi koledzy? Nie. – Sandy starała się ostrożnie dobierać słowa. – Oni też mają teraz
- Nie śmiej się - powiedziała, wsypując łyżeczkę za łyżeczką. - Nie cierpię, kiedy mam we krwi samą kofeinę. - Czy mój ojciec kiedykolwiek to widział? - Parę razy. - Czy jego uwagi były bardzo pogardliwe? - W skali od jednego do dziesięciu - gdzieś w okolicach dwunastu. Sprawdź strzałach. 33 Sobota, 20 maja, 19.51 Witaj, Richardzie. Rainie stała na werandzie w zapadającym zmierzchu. Było późno, dochodziła ósma. W drodze powrotnej z poprawczaka zatrzymała się, żeby przegryźć jakąś kanapkę i pomyśleć. Nie najadła się specjalnie, ale za to rozjaśniło jej się w głowie. Skąd mroczna postać mężczyzny na jej werandzie? Dlaczego jakiś nieznajomy opowiadał o jej matce w barze w Seaside? Skąd strzelba na jej sofie? Bo w którymś momencie zaczęło chodzić właśnie o nią. Zabójca nie rozpłynie się w powietrzu. Quincy miał rację. Ten szaleniec jeszcze nie skończył. Rainie zaparkowała samochód na początku podjazdu. Już wiedziała, kogo szuka. Kiedy Danny w końcu wyszeptał jego nazwisko, wcale się nie zdziwiła.