Hrabia zmarszczył brwi, mile połechtany w swej dumie i jednocześnie zirytowany.

obserwował reakcję. Poczuła się jak ćma, którą wabi ogień. Nie była w stanie wykonać żadnego ruchu, mówić, oddychać. Potem ujął jej twarz w dłonie, nachylił się powoli i dotknął wargami ust. Zamknęła oczy, poddając się cudownej pieszczocie. Serce waliło jej młotem. Cala płonęła. Nachyliła się ku niemu z cichym jękiem i niewprawnie oddała pocałunek. Kilcairn chwycił ją w talii i bez wysiłku posadził sobie na kolanach, nie przestając całować. Jej brak 1 W. Szekspir: Tragedia Ryszarda III przekład L Ulricha (przyp. tłum.). doświadczenia wcale mu nie przeszkadzał. Gdy pałała już żarem namiętności, nagle się odsunął. Spojrzała na niego oszołomiona. - O, Boże - wyszeptała. Hrabia wpił w nią oczy. W jego spojrzeniu było coś tajemniczego i uwodzicielskiego. - Obawiam się, że tego Rose nigdy się nie nauczy - powiedział cicho. - Czego? - Jak sprawić, żeby mężczyźni pożądali jej, jak ja panią pożądam. Opuścił wzrok na jej usta i pocałował ją jeszcze raz, namiętnie, natarczywie. Przywarła do niego mocniej, objęła za szyję. Nie mógł być taki cyniczny, za jakiego starał się uchodzić. Nie potrafiłby tak całować. Nie łudziła się jednak, że jakiekolwiek względy powstrzymają go przed rozebraniem jej do naga i obsypaniem pocałunkami. Na tę myśl zadrżała z gorącego pragnienia i jednocześnie uświadomiła sobie, że musi się opanować, natychmiast. http://www.logopedawarszawa.info.pl/media/ - Bo jestem zły - burknął Lucien, patrząc z ukosa na przyjaciela. - I dobrze o tym wiesz. - Ale wszyscy chcą zobaczyć kuzynki Kilcairna. Jedyne żyjące krewne Lucyfera i tak dalej. Zanim Rose Delacroix ujrzy światła kandelabrów Mayfair, musi pod kierunkiem panny Gallant nabrać ogłady. Na razie nie zamierzał nikomu pokazywać różowego flaminga. A kiedy już wyda smarkulę za mąż, sam wyruszy na łowy... i może spłodzi dziedzica, nim wyzionie ducha w małżeńskiej niewoli. Powstrzymał się od wzruszenia ramionami. - Naucz się znosić rozczarowania - poradził wchodząc po schodach do Boodle'a. - Pokażę ją, kiedy będę gotowy. - Samolubny drań - mruknął wicehrabia. - Komplementami nic nie zwojujesz.

słyszał, jak go karci za straszenie debiutantek. Z drugiej strony, zawsze robił to, co chciał. - Panno Beckett, wiem, że to dopiero początek sezonu, ale czy już ktoś stara się o pani względy? Ciemne oczy się roziskrzyły. - Mam kilku adoratorów, ale żadnemu jeszcze nie oddałam serca - odparła. Sprawdź Santos zadarł brodę, spojrzał wyzywająco. - Nie wierzysz, że tak się nazywam? - Tego nie powiedziałam. - Nie musiałaś. - Omiótł wzrokiem zasobnie urządzony pokój. - Powodzi ci się. - Nie narzekam. - Lily ruszyła ku drzwiom. - Zostawiam ci dodatkowy koc, gdybyś zmarzł w nocy. Będę zaglądała do ciebie co dwie godziny. Nie przestrasz się, kiedy się obudzisz i zobaczysz mnie tutaj. Próbował, jak mógł, lecz nie dała wyprowadzić się z równowagi. A przecież w ostatnich czasach posiadł w stopniu niemal doskonałym umiejętność doprowadzania dorosłych do szewskiej pasji. Przerzucany z jednego domu do następnego niczym worek ziemniaków, czuł czasami, że jest to jedyny sposób zagwarantowania sobie minimum niezależności. Bóg mu świadkiem, że miał ogromną ochotę zirytować swojego samozwańczego anioła stróża. Rozejrzał się raz jeszcze po pokoju, tym razem niespiesznie, z ostentacyjną uwagą. - Mówiłaś, że mieszkasz sama, Lily? - Tak, Todd. Oczekiwał, że skłamie. Spodziewał się ujrzeć w jej oczach niepokój, chciał wzbudzić podejrzliwość. Nic. Zaczynał nabierać respektu dla tej kobiety. - Dlaczego pytasz, Todd? Chcesz mnie zabić, kiedy usnę, czy tylko obrabować?