musisz się skupić tak jak ja.

Nie była jego jedynym dzieckiem. Dziwne, że mężczyzna, który porzucił jedno dziecko, tak troskliwie opiekował się drugim. Zatelefonował do niej niespodziewanie z jednego z najbardziej ekskluzywnych londyńskich hoteli. Poszła tam prosto z banku, w którym pracowała jako analityk finansowy, i ze zdumieniem stwierdziła, że ojciec zajmuje apartament. Potem okazało się, że nie przyjechał do Londynu sam, ale w towarzystwie swojej filipińskiej przyjaciółki, Kate, i ich syna. „Wygląda tak młodo" - powiedziała wtedy, nie potrafiąc ukryć niesmaku na myśl o związku tak świeżej i ślicznej dziewczyny z mężczyzną dużo starszym i zniszczonym życiem. „Ma dwadzieścia dwa lata" – odpowiedział beztrosko. Cztery lata mniej niż własna córka. Najwidoczniej odczytał jej myśli, bo tylko wzruszył ramionami. „Cieszę się seksem. Co w tym złego? Nigdy bym nie przypuszczał, że moje dziecko wyrośnie na aseksualną świętoszkę. Nie wiesz, co tracisz, córeczko. Gdybym był na twoim miejscu ..." „Nie chcę wiedzieć" - odpowiedziała ostro. - „Poza tym nie jesteś mną". Od wczesnej młodości próbowała stłumić odziedziczoną po nim zmysłowość. Jednak teraz, kiedy ojca zabrakło i nie mógł jej swoją osobą przypominać, dlaczego tak bardzo do tego dążyła pojawiła się niepokojąca słabość - jak sądziła - w nieprzebytym murze jej odporności na pożądanie. Spojrzała na budynek przed sobą i jeszcze raz sprawdziła adres. Spodziewała się, że ojciec przesadził w opisie apartamentu, teraz jednak musiała przyznać mu rację. Białe kadłuby luksusowych jachtów, kołyszące się łagodnie w strzeżonej przystani, lśniły w świetle księżyca. W oddali, na końcu falochronu, majaczyło coś, co wyglądało na przeszkloną restaurację, podświetloną od dołu. Apartamentowiec otaczały wypielęgnowane ogrody, połączone oszklonymi przejściami. Wszystkie były usytuowane po tej samej stronie mierzei, z zatoką po jednej stronie i prywatną plażą po drugiej. Prawdziwy raj milionerów. A przecież jej ojciec nie był milionerem, tylko sprytnym kombinatorem. Bella obawiała się jakichś komplikacji, ale ambasada Zuranu w Londynie potwierdziła autentyczność dokumentów dotyczących apartamentu. Przepisanie apartamentu na jej nazwisko miało się odbyć osobiście, już na miejscu. Istniała wprawdzie możliwość załatwienia formalności przez upoważnioną osobę, ale Bella postanowiła jednak pojechać do Zuranu. Teraz wyciągnęła z torebki kartę-klucz i ruszyła do wejścia. Oczekiwała jakichś trudności, ale szklane drzwi otworzyły się natychmiast i bezszelestnie, jak gdyby stanęła przed bajkowym Sezamem. Karta okazała się nowoczesnym ekwiwalentem magicznych słów. Za pomocą tej samej karty uruchomiła windę, która zawiozła ją na ostatnie piętro. Nie miała najmniejszego pojęcia, jaka jest wartość apartamentu, ale musiała to być spora suma. Zamierzała go sprzedać jak najszybciej, bo jej wydatki wzrastały z dnia na dzień. Zarabiała nieźle, ale spłacała hipotekę i inne zobowiązania. Konto ojca było puste, a to oznaczało, że będzie musiała zapłacić za pogrzeb i rachunek hotelowy z własnych oszczędności. Na czas pobytu w Zuranie użyczyła swojego niewielkiego mieszkanka Kate z małym Samem. Wsunęła kartę do zamka i westchnęła z ulgą, kiedy rozbłysło zielone światełko. Za podwójnymi drzwiami był korytarz i następne podwójne drzwi, prowadzące do obszernego, eleganckiego salonu, umeblowanego replikami antyków. Ojciec nie zdążył zamieszkać w apartamencie. Kupił go prosto spod ręki pierwszorzędnego dekoratora wnętrz. Wnętrze, roztaczające delikatny aromat drewna sandałowego, ewidentnie miało charakter i sugestywnie oddziaływało na zmysły gościa. Poza salonem w apartamencie znajdowała się doskonale wyposażona kuchnia, a także taras ze stolikiem i krzesłami. Bella była jednak przede wszystkim śpiąca. Odszukała sypialnię, pchnęła drzwi i stanęła w progu jak wryta. Wystrój był tak zmysłowo przepyszny, że już sam jego widok wywoływał erotyczny dreszcz na skórze. Pomieszczenie udekorowano w barwach kremowej i beżu, dramatycznie podkreślonych czernią, nie szczędząc bogatych tkanin i luster w złoconych ramach. Cofnęła się na korytarz i otworzyła ostatnie drzwi. Może początkowo pokój był przeznaczony na drugą sypialnię, ale obecnie urządzono w nim gabinet. Bella wróciła po zostawioną przy wejściu walizkę. Drzwi wejściowe nie miały łańcucha zabezpieczającego, ale do budynku nie można było wejść bez karty-klucza. Dochodziła pierwsza, a rano czekało ją urzędowe spotkanie. Rozebrała się szybko i weszła pod prysznic w marmurowej łazience, przylegającej do sypialni. http://www.logopedapoznan.edu.pl/media/ - Nie, to znaczy tak, spałam dobrze i bez bólu. - W istocie skurcze nie powróciły, ale słabe mrowienie w miejscu, które masował, nie pozwoliło jej zasnąć przez dłuższy czas po jego wyjściu. W przeciwieństwie do niej Lorenzo był całkowicie ubrany, więc tym wyraźniej uświadomiła sobie kusość swojej koszulki. Ale Lorenzo nie patrzył na nią. - A teraz jak się czujesz? - zapytał, nalewając sobie kawy i wychodząc na balkon. Nagle spokojne miejsce, w którym można się cieszyć pięknym porankiem, zrobiło się bardzo intymne i ciasne. - Wszystko w porządku. Skurcz może złapać każdego - odpowiedziała, przyjmując pozycję obronną - nawet kogoś z dwiema zdrowymi nogami. - W bardzo wielu miejscach na świecie ludzie cierpią z powodu wojen, tracą kończyny i na pewno z radością znaleźliby się na twoim miejscu. Czyżby ośmielał się prawić jej kazanie? On, który żył życiem uprzywilejowanego, bezpiecznie odizolowany od rzeczywistości? - Co ty w ogóle wiesz o ludzkim cierpieniu? - zapytała pogardliwie. - Założę się, że okrucieństwa wojny widziałeś najwyżej w telewizji. Zamaszyście odstawiła filiżankę na stolik i zamierzała przejść do sypialni, ale Lorenzo, który wydawał się pochłonięty kontemplowaniem ogrodu, położył jej dłoń na ramieniu, zmuszając, by się zatrzymała. - Caterina obserwuje nas z ogrodu - powiedział spokojnie. - No i co? Odstawił filiżankę i odwrócił się do niej.

- Potem wrócimy do naszego planu. Flic spała dwie godziny, a później leżała nieruchomo, przeżywając wszystko jeszcze raz. Czekanie na pociąg, nieznośnie powolne zapełnianie się peronu... Dzięki Ci, Boże, za tłok. Młody facet na peronie powiedział, że przez ten ścisk policja niewiele Sprawdź bagażowym w kierunku dworca. — Byłaś już na południu Francji? — postanowił zagaić rozmowę służący. 28 — Nie — odpowiedziała Tempera. — I nie mogę się już doczekać, kiedy je zobaczę. — Miłe miejsce ucieczki przed zimnem. Zazdroszczę ci. — To pan nie jedzie? — zdziwiła się. — Nie mam tego szczęścia. W zamku jego wysokości są same żabojady. Stały personel, że tak powiem. Ale pan Bates, kamerdyner, oczywiście pojechał. Wczoraj wieczorem, z księciem i jego lokajami. Chciałbym być jednym z nich!