pewności siebie. Teraz jednak siedzi w saloniku z podkurczonymi nogami, nad filiżanką

– Czego ode mnie chcesz, do cholery? – Fernando zacisnął usta. Mrok podkreślał ostrość jego rysów. – Już ci mówiłem. Chcę znać prawdę. – Nie wiem, o czym mówisz. – Jasne. – Wolną ręką Bentz wyjął komórkę i zadzwonił do Hayesa. Jeden dzwonek. Drugi. – No, już. – Trzeci dzwonek. – Dawaj! Tym razem detektyw odebrał. – Hayes. – Tu Bentz. Mam Fernanda Valdeza. Szli w stronę sali gimnastycznej. Studenci przyglądali się im ciekawie, ale nikt się nie zatrzymał, nie zapytał, o co chodzi. – Co? – Hayes się zdziwił. – Gdzie go znalazłeś? – W Whitaker College. – Zerknął na Fernanda. – Najwyraźniej nie chciał stracić wykładu o dziewiętnastej. Fernando szarpnął się, ale Bentz tylko mocniej przytrzymał jego ramię. – Jezu, człowieku! – jęknął chłopak, ale przestał się szarpać. – Już jadę – powiedział Hayes. – Będę tam za kwadrans, może za dziesięć minut. – Czekamy – odparł Bentz. – Jestem uzbrojony, ale wolałbym nie robić mu krzywdy. Bentz poczuł, jak młody człowiek się spina i klnie pod nosem po hiszpańsku. Wreszcie i on się przestraszył. http://www.lekarzewarszawa.com.pl/media/ na to, że miałeś rację. Pierwsze, co zrobimy, to ekshumacja Jennifer. Przekonajmy się, kto leży w tej trumnie. Fortuna Esperanzo cierpiała na bezsenność. Zawsze miała trudności z zasypianiem. Nigdy nie potrafiła się wyciszyć, zwolnić. Nawet robiony na zamówienie luksusowy materac, kojący szum wodospadu i grube zasłony, całkowicie blokujące drogę kalifornijskiemu słońcu do jej okien, nie pozwalały jej głęboko zasnąć. Dzisiaj po kilku godzinach walki dała sobie spokój i zażyła tabletki, jakie przepisał jej lekarz. W końcu odpływała, odprężyła się tak bardzo, że nie słyszała nawet własnego chrapania. Natomiast w pewnej chwili poczuła, że poruszyła się koło niej kotka, Księżniczka. Zaspana, nie zawracała sobie głowy sprawdzaniem godziny, przewróciła się na bok, nie zwracając uwagi na wybryki białej kotki. Księżniczka była płochliwa, odkąd Fortuna znalazła ją na ulicach Venice, brudną i wychudzoną. Od tego czasu minęło już dwadzieścia jeden lat, a kotka nadal była nerwowa i tchórzliwa.

– Nie mam pojęcia. Bentz nie wytrzymał. – Mam dosyć bzdur, jasne? Gdzie, do cholery, jest moja żona? – Na twoim miejscu powiedziałbym mu – poradził Montoya. Oparła dłonie na biodrach. – Aleja nie wiem. – No to się skup – syknął Bentz. – Zlituj się – żachnęła się. – Co to jest, tekst z tandetnego westernu? Sprawdź – Skurczybyk – mruknął pod nosem, utkwiwszy w korku po zjeździe z autostrady. Malutki człowieczek w płaszczu, spodniach moro i kapeluszu z piórem majestatycznie kroczył przez jezdnię, pchając przed sobą wielki wózek na zakupy. Czas uciekał. Cenny czas. W końcu przeszedł, światła się zmieniły i samochody ruszyły z miejsca. Bentz gnał na złamanie karku z sercem w gardle. Myśl o spotkaniu z Jennifer dodawała mu energii. Lorraine Newell wiedziała, że już po niej. Z drżeniem obserwowała jak napastniczka – kobieta, która przyłożyła jej słuchawkę do ucha i lufę do skroni – odłożyła słuchawkę na widełki w salonie. Opuściła wszystkie rolety. Były same. Okłamała Ricka Bentza, błagała go, żeby przyjechał. Powinna była go ostrzec, powiedzieć prawdę, ale bała się, tak bardzo się bała. Zresztą ta wiedźma i tak ją zabije. Z drżeniem patrzyła na kobietę, która celowała do niej z pistoletu. Śmiercionośna lufa znajdowała się zaledwie kilka cali od jej czoła. – Przyjedzie – szepnęła nieznajoma i wyglądała, jakby miała się zsikać z radości. Jak