żał, że Quincy powinien zrobić chociaż tyle.

spędzać wolne popołudnia w komendzie. Kiedyś Rainie podarowała mu plastikową odznakę szeryfa. Nosił ją przez sześć miesięcy. Kiedy Rainie przychodziła do nich na kolację, zawsze chciał siedzieć przy niej. Wspaniałe dzieciaki. Dwoje wspaniałych dzieci, a razem z nimi dwieście pięćdziesięcioro innych równie wspaniałych. I żadne nie ma więcej niż czternaście lat... Nie, nie w Bakersville. Chuckie miał rację: takie rzeczy nie zdarzają się w Bakersville. – Obejmę dowództwo – zgodziła się cicho. – Dzięki, Rainie. Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. Wyłączył się. Rainie dotarła do kolejnych czerwonych świateł i musiała przycisnąć hamulec. Na szczęście samochody zauważyły sygnał i w porę się zatrzymały. Niejasno zdawała sobie sprawę ze zdumionych min kierowców. Syreny policyjne na Main Street? Na Main Street nigdy nie słyszy się policyjnych syren. Jeszcze dobre dziesięć minut jazdy. Rainie naprawdę zaczęła się bać, czy zdążą... czy nie będzie za późno. Dwieście pięćdziesięcioro dzieci... – Przełącz na kanał trzeci – rozkazała Chuckiemu. – Każ sanitariuszom zaczekać. – Ale przecież są ranni... – Służby medyczne powinny czekać, aż zabezpieczymy miejsce przestępstwa. Takie przepisy. Chuck wykonał polecenie. – Połącz się z dyspozytorką. Niech sprowadzi tyle posiłków, ile się da. Na pewno chłopcy http://www.kosmetyki-naturalne.edu.pl/media/ - Zgadza się. W każdą środę wieczorem grałyśmy w karty. Robiliśmy Przynajmniej tyle. 83 - To znaczy kto? - Mandy, ja, Tommy i Sue. - Znali się państwo z... - Zanim poznałam Marka, pracowaliśmy razem w restauracji. Czy to ma jakieś znaczenie? - Mary znów wydawała się spięta. - Tak tylko pytam - odpowiedziała spokojnie Rainie. - Więc całą czwórką grali państwo w karty. - W remika - odparła Mary. - Świetnie. Remik. O której zaczęło się przyjęcie? - Nie nazwałabym tego przyjęciem - odpowiedziała natychmiast Mary.

wyrzuty sumienia. Zacznie uważać się za bezlitosnego zabójcę i stanie się nim. Rozległo się pukanie. Luke Hayes wetknął głowę do pokoju. Jego wzrok padł na Sandy. – Już czas. – Już? Zerknęła na zegarek. Odczytanie godziny zajęło dłuższą chwilę, bo ręka wciąż jej się trzęsła. Dziewiąta. Pogrzeb Alice i Sally miał się rozpocząć dopiero o pierwszej, ale do Sprawdź - Nie wiem. - Zupełnie prywatnie. Dalej badał pan tę sprawę, nawet wtedy, gdy wiedział pan, że ofiara nie przeżyje. Jak był pan łaskawy wskazać, wy, chłopcy z prowincji, jesteście za bardzo przepracowani, żeby od niechcenia robić takie rzeczy. Coś pana zaniepokoiło. Pana nadal coś niepokoi. Jestem gotowa się założyć, że wcale się pan nie zdziwił, że tu przyjechałam. Szeryf Amity milczał dalej. Kiedy już myślała, że wciąż będzie zgrywał twardziela, on powiedział nagle: - Wydawało mi się, że nie jestem sam. - Co? Zacisnął usta. Potem dodał pośpiesznie: - Stałem obok samochodu, patrząc na tę biedną dziewczynę, a kierowca ciężarówki wymiotował za moimi plecami. Mogłem przysiąc... Mogłem