zadumie przyjrzał się Lily. Zaskakująco dobrze pamiętał ich krótki

– To zrozumiałe – szepnęła Lily. – Oczywiście – przyznał. – Dlatego zgodziłem się na jej prośbę, by w ciągu tygodnia mogła przebywać w szkolnym internacie z przyjaciółkami. Obecnie, gdy wraca na weekendy do domu, wydaje się spokojniejsza. Wiem, że Frei brakuje matki, ale nie mogę jej zastąpić... a poza tym obawiam się, że nie rozumiem kobiet – dodał w zadumie. – Dziadkowie ci nie pomagają? – spytała Lily. – Moi rodzice już nie żyją. Byłem późnym dzieckiem... i chyba niechcianym. Oboje pracowali intensywnie jako lekarze i w dzieciństwie właściwie nieczęsto ich widywałem. Lily pomyślała, że wprawdzie miał rodziców, lecz w gruncie rzeczy dorastał niemal równie samotnie jak ona. – A rodzice Elspeth? – rzuciła z wahaniem. – Jej ojciec mieszka w Republice Południowej Afryki i nieczęsto go widuję. – A więc kto opiekuje się dziećmi, gdy jesteś w pracy? – Zatrudniam nianie, choć rzadko całodobowo. Po powrocie do domu sam zajmuję się dziećmi. Na szczęście mam też życzliwych sąsiadów – Beatrice i jej męża. Bea dawniej pomagała mojej żonie http://www.konstrukcjestalowe.edu.pl/media/ -Skąd wiesz? -Bo nie podchodzisz na tyle blisko, żeby móc ugryźć - zażartowała. Niech ona już w końcu usiądzie. Blask ognia przeświecał przez jej czarny, satynowy szlafroczek, dzięki czemu widział zarysy nagiego ciała. Nie był w stanie odwrócić wzroku. Stała przed nim wcielona doskonałość. Nie chciał jej pożądać, ale był tylko mężczyzną nieróżniącym się od innych. Laura była zapierającą dech w piersiach długonogą pięknością z pełnym biustem. I mieszkała tutaj, pod jego dachem. -Usiądź, Lauro - powiedział w końcu, bo nie był już w stanie dłużej na nią patrzeć. -Idę zaparzyć sobie herbatę. Poszła do kuchni, zrobiła herbatę i wróciła. Richard wciąż

mogła swobodnie oddychać i nie bała się utonięcia ani uduszenia. Unosili się w wodzie bez wysiłku. Zarzuciła mu ramiona na szyję i poczuła przy sobie jego gibkie muskularne ciało. Jednym płynnym ruchem uniósł ją wysoko. Spojrzała w dół w jego czarne kuszące oczy. Nagle znaleźli się w łóżku i przywarli do siebie, wciąż jeszcze mokrzy. Szeptał do niej czule, całował ją i pieścił. Potem wszedł w Sprawdź z brązową klamką. Jak on może być tak obojętny? Kelly to jeszcze małe dziecko, ma zaledwie cztery lata. Czy naprawdę jest aż tak oszpecony, że nie może się córce pokazać? A może to tylko wybieg? Wyprostowała się, poszła na górę i zdecydowanie zapukała do drzwi. - Wydaje mi się, że powinniśmy porozmawiać, panie Blackthorne. Żadnej odpowiedzi. -Wie pan, potrafię być bardzo uparta - nalegała. -Niech pani sobie idzie, panno Cambridge. Wezwę panią, jeśli będzie pani potrzebna. -Oczywiście, wasza lordowska mość, jak mogłam być tak głupia, żeby myśleć, iż troszczy się pan o własną córkę - powiedziała z goryczą i odwróciła się na pięcie.