Epilog

adwokata Kubowskiego; potem poroniła swoje maleństwo i razem z nim zmarła żona pławowego; utopił się sam pławowy; zastrzelił Lagrange; wreszcie biedny Alosza Lentoczkin... Kubowskiego wywieziono na statku w okutej cynkiem trumnie; nieszczęsną matkę z nienarodzonym dzieckiem pogrzebano w ziemi; Feliks Stanisławowicz leży w kostnicy obłożony bryłkami lodu; ciała utopionych poniosły nie wiadomo dokąd niezbadane podwodne prądy... A czy lepszy los spotkał pana Matwieja, któremu się rozum pomieszał? W następnych dniach, pamiętając o losie Aleksego Stiepanowicza (którego sanitariusze Korowina szukali po całym Kanaanie i w końcu nie znaleźli), pani Lisicyna zachodziła do Berdyczowskiego często, ale nic pocieszającego się nie działo – było z nim coraz gorzej. Odwiedzającej bądź nie poznawał, bądź zupełnie się nią nie interesował. Siedzieli naprzeciw siebie i milczeli. Potem pani Polina z ciężkim sercem szła w swoją stronę. Straszliwa, pełna fatalnych wydarzeń noc zakończyła się zupełną farsą. No i oczywiście – także surowym ukaraniem winowajców. Czcigodny ojciec zdegradował brata Jonasza z kapitana na palacza, lecz najpierw wsadził go na miesiąc do ciemnicy o chlebie, wodzie i modlitwie. Doktor Korowin ze swoimi podopiecznymi postąpił równie surowo. Pani Borejko zakazano (także na cały miesiąc) posługiwać się pudrem, perfumami, pomadkami i ubierać się na czarno. http://www.kardiologkielce.info.pl/media/ godzinę przemalowywali drzwi garażu Shepa. Ani Shep, ani Sandy nie pokazali się, żeby chociaż podziękować. Rainie nie wiedziała, co powiedzieć. Tragedie często wyzwalają w ludziach najlepsze instynkty. Ale mogą też wyzwalać najgorsze. Ledwie Luke i Tom zamknęli za sobą drzwi, gdy do centrum operacyjnego wkroczył burmistrz. Właśnie dzwonili do niego rodzice Sally Walker. Z jakiego powodu przeniesiono sekcję na następny dzień? Dlaczego rodziny nie mogły odebrać ciał zamordowanych dziewczynek i przygotować ich do pogrzebu? Rodzice ofiar byli wściekli. A czy Rainie widziała George’a Walkera w wiadomościach o piątej? Zgadza się. Oświadczył przed kamerą, że Danny’emu O’Grady morderstwo może ujść płazem. Co prawda drań zabił trzy osoby, ale policjanci w Bakersville nie kiwną palcem, bo jest synem ich szefa. Najzwyklejszy przypadek kumoterstwa. Więc niech mieszkańcy miasteczka lepiej pozamykają dzieci w domach, bo niedługo Danny O’Grady wyjdzie z aresztu, jak gdyby

najlepszym interesie tego stanu. Chłopiec może zostać zresocjalizowany i w wieku dwudziestu pięciu lat rozpocząć życie od nowa jako wartościowy członek społeczeństwa. – Zakłada pan, że Danny jest winny – powiedziała oschle Sandy. – Dlaczego pan zakłada, że mój syn jest winny? Avery Johnson, starszy mężczyzna w cienkich drucianych okularach i drogim garniturze, posłał jej słaby uśmiech. Zjadł swoją porcję szarlotki w kilka minut, po czym starannie wytarł Sprawdź – Wybacz... I tym razem wybaczyła mu – bez przymusu, po prostu wybaczyła i koniec, bo mogła. I jeszcze pochyliła się, ucałowała go w czoło. – Dobrze. – Starzec się uśmiechnął, zamknął powieki. Po paru minutach znów je rozchylił, ale wzrok miał już zgasły, martwy. Kiedy pani Lisicyna wyszła na brzeg, żeby popatrzeć, czy Aleksy Stiepanowicz zdążył dotrzeć do Kanaanu na łódce brata Kleopy, czekały na nią dwie niespodzianki. Po pierwsze – łódeczka była tam, gdzie ją zostawiła, cała, calusieńka. A po drugie – z przeciwległego brzegu ku Wyspie Rubieżnej, zgodnie machając wiosłami, płynęła cała flotylla. Skrzypiały dulki, stękali wioślarze, jaskrawo płonęły pochodnie. Na dziobie przedniej łodzi, wojowniczo potrząsając pastorałem, stał przewielebny Mitrofaniusz. Jego długa broda rozwiewała się, szarpana rześkim wiatrem. Epilog