pismo.

– Możemy sprawić, żeby otrząsnęła się z szoku wcześniej, a nie później. – Nie dostaniecie Becky! Cholera, Rainie, tylko ona mi została! Rainie zacisnęła wargi w cienką linię. Popatrzyła na Sandy z dezaprobatą. Sandy odwzajemniła się wrogim spojrzeniem. Ta kobieta nie rozumiała jej prośby. Nie była przecież matką. – Możemy udowodnić, że Danny nie zastrzelił panny Avalon – powiedziała raptownie Rainie. – Tor pocisku wskazuje, iż zrobił to ktoś inny, nie Danny. – Och, dzięki Bogu. – Sandy opadła na oparcie metalowego krzesła. Po raz pierwszy od trzech dni poczuła coś na kształt ulgi. – Więc był tam ten człowiek w czerni. To on strzelał, a Danny jest tylko zdezorientowany i wstrząśnięty tym, co zobaczył. Nie możecie teraz oddalić zarzutów? – Pani O’Grady – wtrącił się spokojnie Quincy. – Są pewne rzeczy, o których musi się pani dowiedzieć. Przypuszczam, że też nie dają pani spokoju, inaczej nie doszłoby do naszej dzisiejszej rozmowy. – Nie wiadomo, czy Danny nie zabił Sally i Alice – dorzuciła bez ogródek Rainie. – Ale ten mężczyzna, człowiek w czerni... – Technicy orzekli, że pociski, od których zginęły dziewczynki, pochodzą z rewolweru kaliber 38. Wiemy, że Danny przyniósł go do szkoły. Mamy też odciski chłopca na innych łuskach z trzydziestki ósemki, znalezionych na miejscu przestępstwa. – To tylko znaczy, że naładował broń – odparła Sandy. – Shep mi wszystko wyjaśnił. http://www.juiceflow.pl/media/ stoi twoje łóżko. Skąd jesteś? Z Annency? A może gdzieś z Bretanii? Kim jest twój ojciec? Dlaczego matka nie pilnuje twojego snu? Kim byłaś? Pensjonarką czy ulicznicą? Kim chciałaś być? Aktorką, modystką w galerii przy rue Vivienne, matroną celebrującą swoje migreny? Co robisz w małym domku przy quai du Marché Neuf? Opowiesz mi? Milczysz. Wcale nie chcesz się przebudzić. Sen jest lepszy niż chłód dookoła. Przeszywający

jest jeszcze okrutniejszą karą? – dopowiada komisarz. – Żałosny wykręt jak na hazardzistę i dziwkarza. Rodacy mają cię za bohatera, a ty? Dość osobliwą odbywasz żałobę. Podhorecki milczy. Co ma powiedzieć? Że Sprawdź Quincy zawahał się. – Ładnie się starzeje – powiedział w końcu obojętnym głosem. – Ładna, inteligentna i do tego dobra matka. Tęsknisz za nią? – Nie – stwierdził kategorycznie. – Czemu nie? – Moje małżeństwo to prehistoria, Rainie. Kiedy się poznaliśmy, Bethie podziwiała moje policyjne sukcesy, ale oczekiwała, że wybiorę karierę psychologa z prywatną praktyką, którą wyżej ceni się w towarzystwie niż pracę gliny. Cholera, ja też tak myślałem. A jednak dałem się zwerbować. Nie powiedziałem „nie”. I biedna Bethie musiała brnąć przez życie z agentem. Jeśli chciałem być wobec niej lojalny, powinienem był zostać psychologiem. Ale wybrałem wierność sobie. Praca mnie wciągnęła na dobre, a moje małżeństwo rozpadło się. – Dlaczego nie mówisz o niej nic złego? – Bo jest matką moich dzieci i szanuję to.