Gdyby tylko była trochę starsza. Mogliby się pobrać, uciec nawet, gdyby było trzeba.

jasno do zrozumienia, że jest pod twoją ochroną. Drzwi się otworzyły. - Ojcze, słyszałem jakiś hałas. Czy... - Wynocha! - ryknął Monmouth i wycelował palec w hrabiego. - Jak śmiesz mi grozić! Lucien nawet nie drgnął. - Nie grożę, tylko obrażam, tak jak pan obrażał Alexandrę. - Ty... - Ma pan bandę prawników i mnóstwo pieniędzy, a ona nic. Dlatego uważam pana za łajdaka. - Ma pana. - Otóż to. Przez długą chwilę diuk patrzył na niego bez słowa. - Co zamierzasz, Kilcairn? - Ożenię się z nią. Starzec osłupiał. - Po co? - Mam swoje powody. - Jeśli pan ją poślubi, nie będzie już potrzebowała mojej ochrony przed oskarżeniami lady Welkins. Pańskie nazwisko stanowi równie skuteczną tarczę, jak moje. Ożeń się z nią, człowieku, i zostaw Rettingów w spokoju. http://www.izolacja-dachu.com.pl/media/ w wielu domach. Jestem uważana za bardzo kompetentną. - Uniosła brodę, najwyraźniej szykując się do wygłoszenia przygotowanej przemowy. - Najbardziej lubię uczyć dorastające panienki. Ja... - Hm. Wolałbym, żeby moja była trochę bardziej dojrzała. - Słucham? - Ile ma pani lat, panno Gallant? Zmierzyła go wzrokiem. W jej oczach po raz pierwszy pojawił się cień. - Dwadzieścia cztery. Patrząc na cerę delikatną i nieskazitelną jak u dziecka, dałby jej rok albo dwa lata mniej. - Proszę mówić dalej. - W ogłoszeniu była mowa o siedemnastoletniej dziewczynie. To pańska siostra? - Dobry Boże, nie. - Irytacja wzięła górę nad pożądaniem... na chwilę. - Jestem

ciepłego łóżka. - Chwileczkę. Nie mogła znaleźć kapci, na szczęście szlafrok leżał w nogach łóżka. Włożyła go pospiesznie. - Weź smycz. Terier popędził do toaletki, wskoczył na krzesło, ściągnął na podłogę plecioną skórzaną smycz i przyniósł ją pani. Sprawdź niższych sfer towarzyskich i na earla księcia Kilcairn Abbey patrzyli z wyraźnym respektem i podziwem. Dzisiaj było inaczej. Gdyby miała skłonność do omdleń, na widok księcia Wellingtona rozmawiającego z następcą tronu osunęłaby się na podłogę. Choć twarze innych osób zebranych w pokoju wydawały się jej obce, na pewno rozpoznałaby nazwiska. - O, Boże - szepnęła, przysuwając się nieco do Luciena Balfoura. Hrabia zachowywał się równie swobodnie, jak zawsze. - Imponujące, co? - mruknął. - Ale z potyczki słownej z panią nikt nie wyszedłby żywy. Alexandra spojrzała na niego zaskoczona. - Czy to były słowa pociechy, milordzie? Zmysłowe wargi wykrzywił uśmiech. - Przyłapała mnie pani na chwili słabości.