- Zamoczyłaś stopy.

zdumieniem na Aleca, który dotrzymywał pola jednemu z najsilniejszych ludzi Michaiła. - Precz ode mnie! - syknęła, daremnie zapierając się nogami. Nagle obydwaj walczący wydali dziki okrzyk, a drugi Kozak na chwilę przestał się z nią szamotać. Alec znów trafił swojego przeciwnika, tym razem w biceps. Kozak zaklął w swoim ojczystym języku. Alec panował teraz nad sytuacją. Prześladowca Becky obserwował teraz walkę z zaskoczeniem i wzrastającym gniewem. Być może lojalność względem towarzysza znaczyła dla niego więcej od rozkazów Michaiła, bo przywiązał ją do słupka i pospieszył na pomoc kompanowi. - Alec, za tobą! - krzyknęła. Kozak ruszył ku walczącym. Było już jednak za późno, by uratować przeciwnika Aleca. W tejże chwili Anglik przeszył mu bowiem brzuch tak wspaniałym i sprawnym sztychem, jakby ćwiczył go od wielu lat. Becky wzdrygnęła się i odwróciła wzrok. Pierwszy z Kozaków padł z wyciem na kolana. Alec wyszarpnął ostrze z jego ciała i wyszedł naprzeciw nowemu wrogowi. Pierwszy osuwał się już twarzą na ziemię. Drugi nie zamierzał powtarzać błędu kompana. Sięgnął po pistolet. Alec uskoczył wprawdzie od razu, lecz Becky usłyszała jego przekleństwo i zrozumiała, że został trafiony. Zdołał jednak wyciągnąć własny pistolet i strzelić. Becky ujrzała, jak wielki Kozak się chwieje. Wysoka czapa spadła mu z głowy. Mężczyzna chwycił się za szyję, lecz jego krzyk urwał się nagle. Potem runął na ziemię. Zacisnęła powieki i wsparła czoło o słupek, do którego ją przywiązano, drżąc na http://www.grzejnikidekoracyjne.edu.pl drzwi, ale okazało się to niemożliwe. - Niestety, klamka jest złamana - zawołał z drugiego pokoju. Przymknęła drzwi najdokładniej, jak mogła, i uniosła suknię. Malutki zamszowy woreczek z Różą Indry tkwił mocno za podwiązką. Rozejrzała się, chcąc schować gdzieś klejnot. Podeszła do mahoniowej komódki i wysunęła najniższą szufladę. Wcisnęła rubin pomiędzy muślinowe halsztuki i batystowe koszule. W lustrze dostrzegła swój żałosny strój. Prychnęła ze złością. Alec już trzeci kwadrans czekał na zamówione wiktuały Chętnie zdjąłby z siebie przemoczone ubranie, lecz do tego potrzebował gotowalni. Wreszcie posłaniec powrócił z wielkim koszem, elegancko nakrytym firmową serwetką. Wystawały spod niej butelka szampana i długa bułka. Pokój z miejsca wypełnił zapach najlepszego jadła od Watiera. Alec postawił koszyk na stoliku pośrodku pokoju, nalał do dwóch kieliszków

zostawimy, co? Później się tym zajmiesz, ja najpierw schudnę. - Nie wygłupiaj się. Ścinamy – postanowił. – Zaufaj mi, będziesz bosko wyglądał – błysnął zębami do lustra, stając za przyjacielem i sięgając po grzebień. Zaczął przerzucać włosy, co chwilę układając je w jakąś dziwną fryzurę. Marszczył przy tym brwi i śmiesznie zagryzał usta, jakby się naprawdę zaangażował. Karol cały czas mu się przyglądał, a jego uwadze nie umknął nawet najdrobniejszy ruch na twarzy Sprawdź - Nie tęsknię ani trochę. Jestem zachwycona Cordiną. - Mam nadzieję, że obejrzy pani także naszą farmę. - Bardzo bym chciała. Wiele o niej słyszałam - odparła. Doskonale pamiętała, że właśnie stamtąd porwano Rosalie. - Wobec tego zorganizujemy dla pani wycieczkę - zapowiedział Emmett, sięgając po papierosa. - Mówi pani, że jest pani zadowolona z pobytu w Cordinie? - Tak, jestem bardzo zadowolona. - Ich oczy spotkały się na dłuższą chwilę. - Jak się miewa pani ojciec? - Emmett przyglądał jej się poprzez obłok dymu. - Dziękuję, doskonale. Czasem wydaje mi się, że w miarę, jak robię się starsza, on młodnieje. - Rodzina, nieważne duża czy mała, to najcenniejsze, co można mieć w życiu - zauważył cicho. - Zgadzam się z panem. Edward z uwagą przysłuchiwał się tej rozmowie. Miał dziwne wrażenie, że gdyby potrafił znaleźć odpowiedni klucz, mógłby odczytać jej ukryty sens. - Nie wiedziałem, że znasz ojca lady Isabell - odezwał się i spojrzał na Emmetta pytająco. - Bardzo słabo. Słyszałem, że Dorian znowu ukradł ci jo - jo. To prawda?