Paterno zazwyczaj grał zgodnie z zasadami. Chyba ¿e akurat

Ale wszystko poszło nie tak. Ktos zastawił na nie pułapke, ten wypadek na pewno został zaaran¿owany! Alex chciał ja zabic. To musiał byc on... i Marla... ona te¿ miała z tym zwiazek. Kylie zbladła jak sciana. - Wszystko w porzadku? - Nick patrzył na nia z troska i czułoscia. Kylie nagle poczuła ból w sercu. Bezgłosnie poruszyła wargami. - To... to jest... mój dom - powiedziała w koncu zduszonym głosem. 428 Łzy napłyneły jej do oczu. Powoli obeszła pokoje. Przypomniała sobie wielkie, podwójne łó¿ko, które kupiła za pieniadze ze swojej pierwszej wypłaty. Wtedy pracowała w banku, dopiero pózniej przeniosła sie do firmy ubezpieczeniowej. Rozpoznała piekne, stare biurko, antyk, który własnorecznie odnowiła, i lampe od Tiffany'ego, z której była taka dumna. Wydała fortune na te kolorowe szkiełka. Przejechała palcem po biurku i otworzyła drzwi do łazienki. Ró¿owe kafelki i dywaniki w tym samym kolorze. Do http://www.granulaty-tworzyw.info.pl/media/ bębniły o dach. Zapukała do drzwi; otworzyły się niemal natychmiast. Po drugiej stronie siateczki stała Vianca. - Tak? - zapytała, ściągając czerwone usta na dowód irytacji. 189 - Chciałabym z tobą pogadać. O Nevadzie. - Został aresztowany. Nie ma o czym mówić. - Na pewno jest o czym mówić - upierała się Shelby. Niższa od niej Vianca stanęła na palcach i zerknęła jej przez ramię. Zmrużyła oczy, śledząc powoli przejeżdżającą obok furgonetkę. - A więc sprowadzasz tu z sobą tego diabła - mruknęła bez cienia życzliwości. Shelby obejrzała się za siebie i miała wrażenie, że jej krew lodowacieje. Do krawężnika podjechał stary pikap Rossa McCalluma. - O Boże, nie. - Wchodź do środka. - Vianca otworzyła szybko drzwi. Shelby nie trzeba było ponaglać. Usłyszała, że McCallum

- Pozwoliłam jej pójsc do kole¿anki. Czekała na ciebie, ale spóznialiscie sie, wiec... - To wina szpitala. Były jakies problemy z formalnosciami przy wypisie - wyjasniła Marla, pamietajac, jak sie sama niecierpliwiła, czekajac na powrót do domu. - Tak czy inaczej nie powinnam była jej pozwolic isc do Sprawdź oczy, jakby sie nad czyms namyslajac, i zmarszczyła brwi. - Tata zawsze zle cie traktował, a ja chyba znalazłam sposób, ¿ebys mogła wyrównac rachunki. - A dlaczego ciebie tak nagle zaczeło to obchodzic? - Kylie ani przez chwile nie wierzyła w bezinteresowna sympatie Marli. - Có¿, rzeczywiscie, niewiele mnie to obchodzi. Ale potrzebuje twojej pomocy. To było cos. Bogata, rozpieszczona córeczka Conrada Amhursta potrzebowała jej - po raz pierwszy w całym ¿ałosnym ¿yciu Kylie. Kylie nie ufała jej, ale nie miała dosc siły, by posłac te bogata dziwke do diabła. - Wyjasniła mi, na czym polegał ten jej dziwny plan –