Uniosła dłonie do skroni i zaczęła je rozcierać, żeby jakoś rozładować

Laura zamrugała powiekami. -Nie wydaje ci się, że przesadzasz? -Nie, wcale. -Co to znaczy? Zakaz przyjmowania gości? Zakaz wychodzenia na zewnątrz? Czy naprawdę oczekujesz, że Kelly stanie się pustelnicą? - Dźgnęła palcem interkom, jakby była to pierś Richarda. - Pozwól, że ci powiem, iż tak się nie stanie! Dopóki ja tu jestem. Ona musi chodzić do szkoły, musi bawić się z innymi dziećmi. Tęskni za przyjaciółmi, za dawnym domem, za mamą. Postawmy sprawę jasno, Blackthorne - warknęła ostro. - To ja tu rządzę. Jeśli mi nie ufasz, to zejdź na dół, ty draniu, i sam się tym zajmij! - Chwila, moment... - zagrzmiał jego głos w głośniku. - Ty się denerwujesz? Nachyliła się bliżej i pacnęła guzik. -Nie - powiedziała. - Nie denerwuję się, ale jestem wściekła. Uraziłeś uczucia Kelly. Stałeś parę metrów od niej, nie chciałeś wyjść i nie pozwoliłeś jej przyjść do ciebie. Czuje się odrzucona, zraniona i... - wciągnęła powietrze. - http://www.gimgryf1.pl/media/ Nawet zapraszają go do Hollywoodu. Udało mu się ze mną wygrać nawet bez rodzinnych koneksji i stosunków, pomyślał rozdrażniony. Zawsze mu to mówił, ten cholerny samochwała. Richard nienawidził sukinsyna, nienawidził bardziej niż kogokolwiek. – Miał szczęście. – Odstawił kawę na stolik i zaczął przechadzać się po pokoju. – Cholerne szczęście – powtórzył. – Inaczej nigdy nie stałby się sławny. A Kate mówi o nim jak o jakimś pieprzonym świętym. Do diabła, przecież udało mu się tylko sprzedać trochę książek! Cóż to za zasługa! A na pewno nie powód, aby windować go na piedestał. – Oczywiście – zgodziła się natychmiast. – Sama nie rozumiem, co kobiety w nim pociąga. Sława? A może pieniądze? – Zmarszczyła brwi, starannie dobierając słowa.

Chcąc ukryć drżenie warg, Malinda mocno zacisnęła usta. - Teraz to i tak bez znaczenia. Już po występie. Dzwonił dziś malarz i obiecał, że do piątku wszystko będzie gotowe. Skończył już piętro i został mu tylko sufit w kuchni. Sprawdź by wyglądała na starszą i bardziej doświadczoną osobę. Niestety, było wręcz przeciwnie, bo dziewczyna sprawiała dość komiczne wrażenie, jak mała dziewczynka, która w sekrecie przebrała się za swoją matkę. Żałosna, pomyślała znowu Julianna. Pokazuje w ten sposób, że ani nie jest ważna, ani nikt jej nie lubi. Brakuje jej uznania i rozpaczliwie pragnie, by wreszcie ktoś ją docenił. Tak, ta dziewczyna świetnie nadawała się do celów Julianny. Obserwowała ją już od paru dni. Zawsze wychodziła z budynku sama. Zwykle szukała grupy, a potem nie potrafiła się w niej odnaleźć. Słuchała ze spuszczoną głową i podnosiła ją tylko po to, by z zazdrością spojrzeć na tego lub owego. Nikt nie zauważał tych spojrzeń. Dziewczyna była dla nich wszystkich