Lucien przybił ostatni gwóźdź do framugi i zeskoczył z krzesła.

córki. Ukrył twarz w dłoniach. Kochał Glorię z całego serca. Pragnął, żeby ich wzajemne stosunki układały się jak niegdyś. Tak bardzo chciał, żeby znowu patrzyła na niego z podziwem. Ale i to minęło, jak wszystko inne. Teraz zaledwie tolerowała jego obecność. Zdawała się go nie zauważać, a jeśli już zwracała się do niego, widział w jej oczach gniew i wyrzut. Albo politowanie. Jakby ona też gardziła jego słabością. Wstał i zaczął chodzić po pokoju. Podszedł do drzwi gabinetu, wrócił do biurka, spojrzał na pusty blat. Jedyne co mu zostało, to St. Charles. Hotel należał do niego, tam zapominał o wszystkich niepowodzeniach i klęskach, tam mógł czuć się dumny ze swoich sukcesów. Teraz groziło mu, że utraci także i to. Przeczesał włosy palcami i zdał sobie sprawę, że drżą mu ręce. Zaklął cicho, prostując plecy. Sam był sobie winien. Akurat Hope nie miała z tym nic wspólnego. Zlekceważył ojcowskie przestrogi, zaciągnął duże kredyty, zaangażował prywatne fundusze. I przegrał. Kiedy postanowił odnowić St. Charles, Nowy Orlean przeżywał swoisty renesans, boom finansowy, jakiego miasto wcześniej nie znało. Kwitł przemysł naftowy, cena baryłki nigdy nie stała tak wysoko, prowadzono nowe wiercenia, przygotowywano się do Targów Światowych, co oznaczało zalew turystów ze wszystkich kontynentów. Wszyscy robili pieniądze. Wielkie pieniądze. Przeciągające się do późna, zakrapiane najlepszym Dom Perignon lunche stały się czymś powszednim. Philip, jak wielu jego znajomych, przemieszczał się po mieście luksusową limuzyną. Żyło się zbytkownie, rozkoszowało nadmiarem i przesadą. W tamtym okresie utopić pół miliona w renowacji i modernizacji hotelu zdawało się rzeczą zupełnie normalną, z pozoru nie niosło ze sobą żadnego ryzyka. Niemal z dnia na dzień w gotującym się do targów mieście wyrastały nowe hotele, Sugar House, Le Meridian, Inter-continental, by wymienić tylko kilka. Wszystkie luksusowe, oferujące gościom to, czego zbywało w St. Charles - pełną nowoczesność, znakomitą lokalizację. Philip uznał, że albo będzie konkurencyjny, albo zginie. Znaleźli się tacy, którzy go ostrzegali, ze starym ojcem na czele, ale ci byli w mniejszości, a skorych do udzielania pożyczek wielu. Wszystko sobie ułożył: spłaci kredyty ze zwiększonych dochodów, jakie zacznie przynosić St. Charles... Tak, wszystko sobie ułożył. Opadł z powrotem na fotel. St. Charles nie zaczął przynosić zwiększonych dochodów. Kto przypuszczał, że zapaść przyjdzie tak niespodziewanie i okaże się tak dramatyczna? OPEC się rozpadał, nafta zalewała rynek. Cena za baryłkę spadła na łeb na szyję, wstrzymano raptownie nowe wiercenia. Na dodatek Targi Światowe okazały się finansowym krachem na epicką miarę. Z dnia na dzień zamykano kolejne firmy, dokonywano drastycznych redukcji, ludzie lądowali na bruku bez pracy. Menedżerowie zajmujący dotąd wysokie stanowiska w przemyśle naftowym pakowali walizki i uciekali z Luizjany z prędkością światła. Turyści omijali Nowy Orlean. Frekwencja w St. Charles zamiast wzrosnąć, spadła o siedemdziesiąt procent. Philip siedział przy biurku z głową wspartą na łokciach. Dwa razy odwlekał już termin spłaty kredytu. Teraz zbliżał się trzeci, ostateczny. Wierzyciele zaczęli domagać się pieniędzy, a on ich nie miał. - Philipie? Uniósł głowę. W progu gabinetu stała Hope w jedwabnym czerwonym szlafroku. Rozpuszczone, wyszczotkowane włosy spływały swobodnie na ramiona, szczupłą sylwetkę oświetlało łagodne światło padające z holu. Philip z trudem oderwał od niej oczy. - Siedzisz tutaj Bóg wie ile godzin. - Tak? http://www.gabryjaczyk.com.pl/media/ Zwiesiła smutno głowę. - Mama mówi, że jestem za mała, żeby chodzić do Sali Renesansowej. - Nie zaprosimy jej. Pójdziemy tylko we dwójkę, ty i ja. - Ojciec uśmiechnął się przebiegle. - Tylko pamiętaj, musisz włożyć sukienkę i najlepsze buciki. Te, które cisną. Gloria mogłaby włożyć nawet ciżmy z żelaza, byle iść z ojcem do Sali Renesansowej. Buciki rzeczywiście cisnęły. Wystarczyła krótka droga z domu do hotelu, a już ją bolały palce stóp. Spojrzała na fasadę St. Charles z nabożnym podziwem. Uwielbiała ten budynek i wszystko, co się z nim wiązało: wyłożone boazerią, staroświeckie windy, które tak śmiesznie skrzypiały, kiedy rozwoziły gości, ożywioną, zawsze pełną ludzi recepcję, zapach politury zmieszany z zapachem kwiatów. Wszyscy ją tutaj lubili. Mogła się tutaj śmiać, skakać i objadać do woli miętowymi czekoladkami. Nikt jej nie strofował, nie wypominał złego zachowania, nie robił srogich min. Lubiła hotel także dlatego, że należał do taty i jakoś dziwnie był do niego podobny. W hotelowych wnętrzach czuła się bezpieczna, niczym w ramionach Philipa. Czasami podejrzewała, że mama nienawidzi Hotelu St. Charles równie mocno, jak ona i tata go kochają. Może dlatego, że władza mamy tutaj nie sięgała, że mama nie miała tu nic do powiedzenia. Ilekroć próbowała rozmawiać o hotelu, tata odpowiadał jakoś ostro, z gniewem. Nigdy takim go nie słyszała. Uśmiechnięty boy otworzył przed Glorią drzwiczki samochodu. - Dobry wieczór. Co słychać, moja panno? - Dziękuję, wszystko dobrze. - Zostaniemy na kolacji, Eryku. - Ojciec wręczył chłopcu kluczyki i wziął córkę za rękę. - Gotowa? Kiedy skinęła głową, ruszyli ku wejściu.

- Zaczekam tutaj. Był nieugięty, więc siadła potulnie i zaczęła upinać włosy, mimo że chętnie utarłaby mu nosa. Dreszcze przebiegały jej po plecach, ręce drżały, kiedy patrzyła w lustro i widziała, że ją obserwuje. - Przydałaby się pani pokojówka - stwierdził, podając jej ostatnią spinkę. - Uważa pan, że sama sobie nie poradzę? Sprawdź - Co za szczęśliwy zbieg okoliczności. - Też tak uważam. Wspomniała również, że mnie szukałeś, żeby przełożyć piknik z panną Delacroix. - Wcale nie. - Ruszył do domu ścieżką dla powozów, żeby ominąć ogród i jego pokusy. - Dlaczego? - Przestań wreszcie udawać, Belton. Wicehrabia zmarszczył brwi. - Słucham? Lucien się zatrzymał. - Nie nabierzesz mnie, Robercie. Rose Delacroix? Daj innym szansę. - Hm. Nie zamierzam cię przekonywać, bo i tak mi nie uwierzysz, ale obiecałem twojej kuzynce piknik i byłoby niegrzecznie z mojej strony, gdybym się teraz wycofał.