„Gloucester Echo" i samo Gloucester z kolejnym

stronę pustego, ciemnego kominka. - Najbardziej ze wszystkiego chciałabym skończyć z tym raz na zawsze. Kazać ci się wynieść i nigdy więcej nie zbliżać do mnie ani do naszych dzieci... - Urwała, bo nagle osłabła. - Lizzie? - Postąpił krok w jej stronę. - Dobrze się czujesz? - Nie waż się do mnie zbliżać! Oczywiście, że nie czuję się dobrze, ty cholerny durniu! I wcale nie dlatego, że ktoś cię sprał na kwaśne jabłko, Bóg mi świadkiem, żałuję, że nie postarali się lepiej. - Wcale tak nie myślisz. - Christopher ponownie opadł na sofę. - Jack jest w szpitalu. - Wiem. - Ale nie w Windsorze! W Hammersmith. - Podeszła do kominka i oparła się ręką o półkę. - Wiedziałbyś o tym, gdybyś... - Potrząsnęła głową. - Dlaczego? - Głos Christophera za jej plecami był teraz ostrzejszy. - Dlaczego go przenieśli? Lizzie, co http://www.gabinetystomatologiczne.edu.pl/media/ - Ja nie zdążyłabym do Dogewy w dwanaście dni. - Który dzisiaj? - Dziesiąty. - Przecież jesteś wiedźmą,- powiedziała ona takim tonem, jakbym zarabiała na życie czyszczeniem jam - czemu nie teleportowałaś się do Dogewy lub nie skróciłaś sobie drogi? - Ja nie mogłam od razu złapać wilka, a teleportacja nie zostawia śladów, po których on mógłby mnie odnaleźć. “I, uczciwie mówiąc, ja do tej pory nie wyćwiczyłam się w teleportacji. Zaniosłoby mnie do Jasnego Gradu, na klomb ze świętymi różami, a potem udowadniaj rozwścieczonym elfom, że chybiłaś”. Lereena w sposób nieokreślony parsknęła. - Jak to się zdarzyło? - Wasza ambasada wpadła w zbójniczą zasadzkę. - My jeszcze trakcie drogi przez las umówiliśmy się nie mówić Władczyni i arlijskim wampirom o łożniakach. Zanim przekonamy się, że ona nie jest jednym z nich. Ona nawet okiem nie mrugnęła, nawet nie zainteresowała się, kto ocalał z jej poddanych. Czy to ja coś niepotrzebnie chlapnęłam, czy to takie drobnostki ją nie wzruszały. - Kto to był? - Trolle - ze względu na prawdopodobieństwo skłamałam. W wampiry ona by nie uwierzyła, a trollich klanów jest na pęczki, zresztą ta rasa słynie z nieokiełznanego usposobienia i lekceważenia do śmierci swojego, cudzego, bez litości rozprawiając się z niepotrzebnymi świadkami. Szukać wśród nich morderców Władcy na próżno, a wojnę ogłaszać głupio, na nich to nie zrobi wrażenia i po prostu nie przyjdą. - Czy naprawdę? -Lereena, widocznie, też przypomniała sobie znane przysłowie: “Śmiały tylko na siebie narzeka, a u tchórza zawsze troll winny”.

- No niedobrze było - wyznał, robiąc skruszoną minę. - Nie chciałem, żebyście wiedzieli, i dlatego... - Nagle odzyskał pewność siebie. - Rozumiecie, chodziło mi o jej dobre imię. - Bardzo to chwalebne. Reed wychylił się do przodu. W jego przenikliwych Sprawdź - Włączę teraz magnetofon - zapowiedział Keenan. Terry Reed rozpakował dwie kasety, włożył je do stojącego pod ścianą magnetofonu. Keenan uruchomił nagrywanie. - Kocha pan swoją córeczkę, prawda? - spytał detektyw sierżant Reed. - Jasne, że tak - odparł Tony, nie przestając zdumiewać się nowo odkrytym uczuciem do Iriny. - Skoro pan kocha Irinę, to czemu ją pan bije? - spytał łagodnie Keenan. - Nieprawda! - Tony poczerwieniał. - Kto tak mówi? - Mamy powody, by wierzyć, że Irina co najmniej kilka razy została pobita pięścią albo i gorzej.