zawartość tych plastikowych toreb dla zrozumienia problemów

- Bo wasza matka tego sobie życzyła. Bo chciał wam pomóc i... - Popełnił kilka przestępstw - wtrąciła szybko Flic. - To on je popełnił, a nie ja, Imo ani Chloe, bez względu na to, co ci powiedziała. Wlazł nawet mojej siostrze do łóżka i o mało jej nie zgwałcił, a ty teraz twierdzisz, że to także jest moja wina... - To nie jest sposób... - Nie wiem, o czym mówisz. - Flic ogarniał coraz większy gniew. - Myślisz, że ja się martwię? Chyba masz źle w głowie. - Spróbuj się opanować, Flic. - Opanować? - Flic podeszła bliżej i spojrzała ze złością na Zuzannę. - A kim ty, do diabła, jesteś, że mi rozkazujesz? Wprowadzasz się tu nagle, jakbyś należała do rodziny! - Poproszono mnie o to. - On cię poprosił! A ty nie omieszkałaś skorzystać. Zuzanna poczuła gwałtowną chęć ucieczki, ale ją opanowała. Przez pamięć o Karo. - Musimy o tym pogadać, Flic. Dla dobra Chloe, ale także twojego i Imo. Zwróciła się do mnie, bo jest w rozterce. - Chloe wciąż zachowuje się jak dziecko. - Flic podeszła do okna i patrzyła w ciemność. - Jest zła, że nie mówimy jej o pewnych http://www.gabinety-stomatologiczne.edu.pl/media/ myszkę. - Wtedy miały jeszcze matkę. - No tak - poddał się Matthew. 155 Prawie zrezygnował już z przekonywania Karla i Ethana do prawdy o swych pasierbicach. Wciąż pragnął, aby to oni mieli rację, ale nie widział żadnego sensu w przypuszczeniu, że po śmierci Karo miałyby go mniej nienawidzić, raczej wprost przeciwnie. Była to jedna z przyczyn, dla których coraz bardziej obawiał się rozprawy. Mogły przecież tak ułożyć sobie zeznania, aby koroner uwierzył, że życie Karo zrobiło się nie do zniesienia. Co zresztą nie było bardzo dalekie od prawdy, niech mu Bóg pomoże...

wreszcie zdobywała się na rozmowę, Imogen i Flic patrzyły na nią szeroko otwartymi, niewinnymi oczami, po czym ze szczerą troską zastanawiały się, dlaczego ich ojczym opowiada takie niestworzone historie. - One teraz naprawdę się o ciebie martwią - mówiła mu Karolina. Sprawdź Dobranoc, lady Barnard. — Dobranoc moja droga. Jakże cię dzisiaj podziwiano. Wszyscy, którzy cię jeszcze nie widzieli w kasynie, pytali o ciebie. 97 — Dziękuję — odrzekła lady Rothley. — Jesteś bardzo uprzejma. — Ależ to zupełnie naturalne — odpowiedziała lady Barnard i oddaliła się do swojej sypialni. Potem, kiedy lady Rothley weszła do pokoju i, zrzuciwszy szal na łóżko, podeszła do lustra, by spojrzeć na swoje odbicie, Tempera usłyszała głos księcia. Natychmiast przystanęła i zaczęła mu się przysłuchiwać.