- Nie o to chodzi. - Nikos pokręcił głową. - Zakładam, że potrafimy się dogadać i dojść do porozu- R S mienia, że uda nam się wybrać rozwiązanie, które będzie korzystne dla obu stron. - Chcesz potraktować dziecko jak towar! Danny nie jest rzeczą! Nie jest niczyją własnością! Jest żywym człowiekiem! Nie zamierzam z tobą omawiać warunków korzystnych dla obu stron. Jasne? R S ROZDZIAŁ CZWARTY Carrie czekała na Elaine nad basenem. Przeglądała kolorowe czasopismo i starała się nie myśleć o Nikosie. Już trzeci dzień była na Minorce, a wciąż jeszcze nie mogła dojść do siebie. Na szczęście w letnim domu Elaine i jej męża żaden przeklęty milioner nie miał do niej dostępu. Ani do niej, ani do Danny'ego. Nikos Kristallis był wściekły, kiedy kazała mu wyjść, ale nie robił scen i w końcu zostawił ją samą. http://www.fotonetia.pl - Kazałeś zamknąć furtkę, żebym nie mogła być razem z Dannym! - Gdybym rzeczywiście chciał tak zrobić, zostałabyś na plaży. Po tamtej, a nie po tej stronie ogrodzenia - syknął i zostawił ją z Dannym. Nikos wstał od biurka, podszedł do okna. Widok wysokich gór zazwyczaj go odprężał, ale tego dnia nic nie działało na niego uspokajająco. Wyjrzał przez drugie okno, z którego było widać zatokę. Woda lśniła turkusowo, dzień był piękny, ale Nik wciąż miał paskudny nastrój. Wszystko przez Carrie. A przecież już było dobrze. Kiedy szli na plażę, była szczęśliwa i uśmiechnięta.
podniósł powieki, rozejrzał się wokół. Siedział przy kuchennym stole, to była ostatnia rzecz, jaką zapamiętał. Siedział przy stole i pił whisky prosto z butelki, a teraz leży w swoim łóżku, we własnym pokoju. Jak się tu dostał? Maggie go tu przetransportowała? Rory? Sprawdź jest tak, jakby próbował, ale stopy nie chcą mu się oderwać od ziemi. Pani nic nie zauważyła? Nie. Nie. Kryj się dalej. - Owszem, zauważyłam. - I jeszcze jedno. Lizzie poczuła się jak więzień, który tkwi w zawieszeniu, czekając na ogłoszenie wyroku. Chciała powstrzymać tę kobietę. Niech już nie mówi ani słowa, niech przestanie Jacka obserwować, to jest syn Lizzie, nie jej, i nic mu nie dolega. - Chodzi mi o sposób, w jaki podnosi się z siadu na podłodze: najpierw pupa, ręce na nogach, wyprost. - Tak - przyznała Lizzie. - Więc i to pani zauważyła?